poniedziałek, 30 czerwca 2014

Rozdział 90 - Please don't left me

Rozdział autorstwa Agaty Łańko, z moimi malutkimi poprawami.
Niedługo dowiecie się o niespodziance dla Agaty ale także dla was wszystkich!


      * OCZAMI NATHALIE*

Obudził mnie dźwięk mojego telefonu.. 47 połączeń nieodebranych od: HARRY. Jemu się ciągle wydaje,że ja tak po prostu oddam Logana. 
Przeciągnęłam się i niechętnie wstałam z łóżka. Maluchy jeszcze spały, jak i chyba cały budynek. Spojrzałam na zegarek, była dopiero 5.30. Na śniadanie było za wcześnie a pójście spać już nie miało sensu. Poszłam do malutkiej kuchni przygotować mleko dla synka, po czym usiadłam na fotelu.
W ciągu ostatnich dni wszystko robiłam jakby mechanicznie, jadłam,spałam, zajmowałam się dziećmi. Ale w niczym tak naprawdę nie brałam udziału. Zaczęłam odtwarzać w myślach wszystkie chwile, od momentu poznania Harry'ego. Moje życie tak bardzo się zmieniło. Po grzecznej dziewczynce którą byłam, nic nie zostało. Piłam, paliłam, ćpałam, zdradziłam swojego męża... Nie takie miałam plany na przyszłość. A to wszystko stało się tak nagle i już nie mogłam tego zmienić. Gdyby tylko Niall chciał mnie wysłuchać...
Teraz rozumiem jak bardzo go zraniłam. Zniszczyłam życie jemu i sobie. A on tyle razy próbował mi zaufać.. Był przy mnie, gdy nie układało mi się z Harry'm. Pocieszał mnie, wybaczał. A ja tak mu się odwdzięczyłam. Zrujnowałam też życie naszym dzieciom. Nie chciałam żeby wychowywali się w niepełnej rodzinie. Ale teraz było już za późno...
- Dlacego mamusia płace?- Emily przyglądała mi się uważnie.
- Ja nie płaczę kochanie, oczy mi sie pocą.- wzięłam ją na kolana uśmiechnęłam się sztucznie i przytuliłam.- Kochasz mnie skarbie?
- Jasne ze kocham mamusiu .-odpowiedziała a ja całkiem się rozkleiłam. Moje łzy wymieszane z tuszem do rzęs kapały na jasną bluzeczkę wtulonej we mnie Lily.
- Przepraszam Cię kotku - szepnęłam i drżącymi rękami wybrałam numer do Cary. Przyjechała do mnie 10 min. później i spędziła ze mną cały dzień. Zrobiłą zakupy i zajęła się dziećmi żebym ja mogła sobie wszystko poukładać w głowie i zastanowić się nad moim dalszym życiem. Ale całe dalsze plany musiało popsuć walenie do drzwi. Wzięłam głęboki wdech na uspokojenie, kazałam schować się Carze z dziećmi w kuchni i podeszłam do drzwi aby je otworzyć. Za nimi stał Harry z wściekłością w oczach.
- Długo to trwało zanim otworzyłaś suko. - powiedział. Zamierzałam go spoliczkować, ale on był szybszy. Chwycił moją rękę i wepchnął mnie do pokoju rzucając na łóżko.
- A teraz oddawaj Logana.- Rozkazał.
- Chyba śnisz..- Zaraz pożałowałam tego co powiedziałam bo Styles chwycił mnie za włosy i pociągnął zrzucając na ziemię. W oczach miałam łzy. To było straszne.
- Idź po niego!!!- Krzyknął a ja podreptałam pokornie do kuchni po dziecko.
- Jak chcesz zadzwonię na policje. - Szepnęła Cara przytulając Emily.
- Nie, nie rób tego! Chcesz żeby mnie zabrali za to co robiłam w przeszłości??!!- wzięłam nosidełko z Loganem i weszłam do pokoju
- No i widzisz, trzeba było tak odrazu - Zakpił Harry zabierając ode mnie synka. - Ale... trochę za długo siedziałaś w tej kuchni 
Pchnął mnie tak że wpadłam na kaloryfer obijając się o niego plecami.
- Zostaw ją!- Krzyknęła Cara wypadając z kuchni.
- Bo co mi zrobisz!? - wrzasnął Harry i wyjął rewolwer celując raz we mnie raz w blondynkę.
- Cara uciekaj!!- Zawołałam a dziewczyna biorąc po drodze Emily na ręce wybiegła z pokoju.
Zostałam sama z Harry'm i Loganem. Loczek wyciągnął sznur i przywiązał mnie do kaloryfera. Po chwili zadzwonił jego telefon.
- Rose kochanie.. Tak, tak, kupiłem. Yhym, Już do ciebie jadę i mam niespodzianke. Dobrze Kocham Cię papa- Trajkotał do słuchawki próbując zagłuszyć mój płacz.
Chwile później podszedł do mnie i wymierzył  mi siarczysty cios w policzek po czym zabrał Logana i wyszedł. Siedziałam na ziemi nie wiedząc co mam zrobić. Z oczu wypływały mi łzy wymieszane z tuszem i krwią.Po 20 min do pokoju wpadła Cara z Emily. Odwiązała mnie i mocno przytuliła. Wyciągnęła telefon i zaczęła wybierać numer.
- Gdzie dzwonisz?
- Do Niall'a.

*OCZAMI NIALLA*

- Jeszcze raz, cooo? - Nie mogłem zrozumieć Cary drącej się do mojego ucha przez telefon.
- Przyjedź a sam zobaczysz - Podała mi namiary na jakiś pokój hotelowy. Po kilkunastu minutach byłem  na miejscu. Wjechałem windą na 15 piętro i wszedłem do pokoju. Zobaczyłem ją. Moje słońce. Mój cały świat.. Stała na parapecie w otwartym oknie patrząc w dół.
- Nathalie!!!! - Wrzasnąłem. Obróciła sie. Spojrzałem na jej twarz całą czerwoną i zapłakaną, ale piękną.. Po policzkach ciekły jej łzy a pod oczami widoczny był rozmazany tusz. Stała tam w za dużej koszulce i spodenkach, w potarganych włosach i zapuchniętych oczach. Nawet tak wyglądała pięknie, bardzo ją kochałem.
- Co ty robisz?! Gdzie są dzieci?
- Emily poszła z Carą a Logan...- Załamał jej się głos. - On..ja... Niall przepraszam- szlochała.
- Co się stało??
- On go zabrał.. - Z jej oczu wypłynęły kolejne łzy rozpaczy.
- Kto??
- Harry!- załkała krztusząc się łzami.
Zabiję skurwysyna...
Dopiero teraz dostrzegłem pełno siniaków na jej ciele i krew płynącą z ran.
- Nath, kotku błagam Cię zejdź...- powiedziałem i rozłożyłem ramiona, aby w nie wpadłą.
- Nie Niall, ja zawiniłam ja muszę ponieść karę. Proszę, po moim odejściu zaopiekuj się Emily i znajdź Logana.
- Nathalie ale ja Cię kocham nie potrafiłbym żyć bez Ciebie!- krzyknąłem - Nie rób tego!
- Kocham Cie..- Wyszeptała zanosząc się płaczem i osunęła się z parapetu spadając w ciemną otchłań zimnej nocy.
- Nath!- zawołałem podbiegając do okna.
Upadłem na kolana i zacząłem płakać jak małe dziecko. Po chwili ujrzałem światło. Zbliżało się do mnie, bardzo szybko.
Zobaczyłem ciemnowłosego chłopaka z pięknymi białymi skrzydłami. Na rękach trzymał Nathalie.
- Jestem Will, anioł stróż Nath. Cały czas przy niej czuwałem i nadal będę. Możesz być spokojny, drugi raz tego nie zrobi.- Uśmiechnął się do mnie i podał mi moją żonę. Zlustrował nas wzrokiem u odleciał z uśmiechem na twarzy Byłem oszołomiony tym co się stało, co zobaczyłem.
Spojrzałem na Nathalie. Oddychała, śpi. 
Uspokoiłem się widząc że moja ukochana żyje, jest w moich ramionach. Była taka śliczna..
- Teraz wszystko będzie już dobrze - Szepnąłem jej na ucho i pocałowałem w czoło. Spakowałem rzeczy jej i Emily, zapłaciłem za hotel i zawiozłem ją do naszego mieszkania...
Nie pozwole, żeby ktokolwiek ją skrzywdził. Odzyskam SWOJEGO syna i wyprowadzimy się stąd.


Jeszcze raz, dziękuję wam za wzięcie udziału w konkursie!
Daliście mi wiele pomysłów i weny.
Jesteście niesamowici!

niedziela, 29 czerwca 2014

Wyniki Konkursu!


Na samym początku, chciałam powiedziec, ze WSZYSTKIE prace były świetne.
Jednak wygrac może tylko jedna.


Po przeczytaniu waszych prac, miałam swoje dwie faworytki.
I nadal bije się z myślami, która praca ma wygrac.
Daliście mi sporo weny za co wam dziękuje.


Po dłuugich namysłach, podjęłam decyzje.

Wygrała, AGATA ŁAŃKO !
Gratuluje! 

Dziękuje wam, za udział w konkursie, za to ze poświęciliście swój czas na napisanie rozdziału  itp.

Rozdział zostanie opublikowany w przeciągu 2 dni. (przynajmniej się postaram)

Agatko, zgłoś się w mailu lub na nr gg 41887032 w przeciągu 48 godzin, aby "odebrac" niespodzianke i przegadac pare spraw o Twoim rozdziale. :)

Pozdrawiam cieplutko, Ola

niedziela, 22 czerwca 2014

Rozdział 89 - Bitch!

Ważna notka na dole!
Konkurs!


- Nath? Nath co sie dzieje? - Hazz zaczął panikować.
- Dzwoń. Po. Karetke. - Wysyczałam przez zęby szybko oddychając. Skurcze nadchodziły coraz częściej i coraz silniejsze. Zrobił jak kazałam i chwile później, leżałam w karetce. Szybko dotarliśmy do szpitala i odrazu na porodówkę.

* Oczami Nialla *

Siedziałem sobie spokojnie w pracy.
- Przepraszam, Pański kolega dzwoni.
- Powiedz, że nie mam czasu.
- Mówi, że to ważne.
- Ja też coś powiedziałem. - Wyszła, jednak za chwile wróciła.
- Mówi, ze chodzi o Pańską żone.
- Przekieruj rozmowę. - Podniosłem słuchawkę i wysłuchałem rozpaczliwego, lamentu Harrego, że Nathalie trafiła do szpitala.
Zamknąłem gabinet i odrazu popędziłem do szpitala. Odnalazłem porodówkę w ogromnym szpitalu i podbiegłem do przerażonego Stylesa.
- Stary, wyluzuj. To Tylko poród. Gdzie ona jest? - Wskazał palcem na drzwi przed nami. Usłyszałem krzyk mojej żony. Przeraziłem się i podszedłem pod drzwi.
- Przepraszam, co z moją żoną? - Jakaś pielęgniarka w rękawiczkach i masce ochronnej wybiegła z sali.
- Wszystkiego dowie się pan od lekarza.  - Czekaliśmy jeszcze dwie godziny, kiedy moja ukochana wyjechała na łóżku szpitlanym na korytarz. Była cała mokra i szybko oddychała.
- Który z panów to Niall Horan?
- Ja! - Wstałem i podszedłem do lekarza.
- Ma Pan pięknego syna. - Podał mi małego chłopczyka. Spał.
Patrzyłem na niego a usta mimowolnie wykrzywiały się w szeroki uśmiech. Udałem się z synkiem do sali, gdzie miała leżeć Nathalie.
Położyłem delikatnie synka obok niej i przysunąłem sobie krzesełko.
- Jak się czujesz?
- Dobrze. Jestem zmęczona, ale jest dobrze.
- Jak damy mu na imię?
- Logan.
- Logan i Emily Horan. - Uśmiechnęła się patrząc na chłopczyka.

~ * ~

Przychodziłem do niej codziennie przez cztery dni. Dzisiaj miała zostać wypisana ze szpitala.
Stałem oparty o samochód i cierpliwie czekałem na nią od 30 minut. Pod szpital przyjchał znajomy mi samochód. Wysiadł z niego lokaty i udał się do wejścia. Po co on tu przyjechał?
Po chwili wyszedł z Nathalie, awanturowali się.
- To nie Twoja sprawa! Odpuść! - Nathalie zaczęła się drzeć. Odepchnąłem się leniwie od auta i podszedłem do nich.
- Jakiś problem Styles? - Spojrzałem na niego chłodno i wziąłem nosidełko z Loganem.
- Tak. Przyszedłem do swojego syna. - Te słowa trafiły we mnie niczym piorun.
- Co?
- Twoja żona nie powiedziała Ci że pieprzyła się ze mną na boku?

* Oczami Nathalie *

Serce zatrzymało mi się po tym, co powiedział Harry.
- Co?! - Niall aż zsiniał ze złości.
- Niall to nie tak, ja Ci to wytłumacze.
- Czyli to prawda!?
- Nie!
- W takim razie o czym on mówi?!
- Nie byliśmy wtedy razem, to była chwila zapomnienia.
- Pieprzyłaś się z nim będąc ze mną!?
- Rozstaliśmy sie! Potrzebowałam bliskości! Tak wyszło, nie chciałam Cie zranić!
- Dziwka! - Uderzyłam go w twarz zabierając Logana. Podniosłam torbe z rzeczami i pobiegłam do taksówki. Pojechałam po Emily, spakowałam ją i udałam się do hotelu.
- Tatuś nas znowu nie kocha? - Malutka siedziała na łóżku przyglądając się braciszkowi. Nie odpowiedziałam jej. Nie chciałam o tym rozmawiać. Cisze przerwał telefon.
- Chce zobaczyć syna.
- Logan.Nie.Jest.Twoim.Synem!
- Zróbmy test na ojcostwo.
- Niczego nie będę robiła! Jestem pewna że Niall jest jego ojcem! - Rzuciłam telefonem o ściane tak mocno, że roztrzaskał się na kawałki.
- Logan nie jest moim braciszkiem?
- Milcz! - Spojrzałam chłodnym wzrokiem na Lily. Ubrałam dzieci i pojechałam do marketu kupić coś do jedzenia.
- Nathalie? - Znajomy głos rozbrzmiał za moimi plecami. Cholera.
- Mama? A co Mama tu robi?
- Przyjechałam odwiedzić moją wnuczkę, ale widzę że liczba moich wnucząt wzrosła. - Matka Nialla była bardzo arogancką osobą. Nienawidziłam jej. Od początku była przeciwko mnie. - Dlaczego nie wiem o moim wnuku?
- Nie było okazji żeby mamie powiedzieć.
- Wystarczyło zadzwonić.
- Przepraszam, ale za to może mama winić tylko Nialla. - Sztucznie się uśmiechnęłam i czekałam na obrażającą mnie odpowiedź.
- Oczywiście, wybrał sobie taką żone, która nawet nie potrafi powiadomić swoją teściową o ciązy.
- Dlaczego mama to robi?
- A co takiego?
- Robi ze mnie mama najgroszą kobiete na świecie, idiotke i do tego służącą Nialla.
- Nie robie z Ciebie takiej osoby. Ty taka jesteś.
- Czyżby? A ja myślę, że wina tkwi w mamie. Zabrałam mamie jedynego syna, ale to nie mój problem. Niedługo go mama odzyska. - Odwróciłam się i poszłam do innej części sklepu.
Wróciłam po godzinie do hotelu i tam spędziłam z dziećmi 3 dni.


Przepraszam Misie, ze krótkie, ale nie mam weny.

UWAGA KONKURS! (Bardzo dziękuję za pomysł)

Rozdział 90 piszecie WY!
Wysyłacie mi go w e-mailu cvbnm.1996@o2.pl.

NAJCIEKAWSZY POMYSŁ WYKORZYSTAM DO KONCA OPOWIADANIA.
JEŚLI WŚRÓD PRAC, ZNAJDĄ SIĘ DWA LUB TRZY ŚWIETNE POMYSŁY, POŁĄCZE JE W JEDEN.

• W tytule e-maila wpisujecie " Rozdział 90 - [ tytuł rozdziału ] "
• Na koniec, piszecie swoje imie i nazwisko oraz wiek
CZAS MACIE DO 29 CZERWCA

Powodzenia!
Dla osoby z najlepszą pracą, czeka jeszcze niespodzianka!

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Rozdział 88 - Further problems ...


Zbadałam już całą wysepkę na której byliśmy. Ani śladu Nialla.
Ale moją uwagę przykuły wysokie skały we wschodniej części plaży. Zacisnęłam dłonie na broni i podeszłam bliżej.
- Nie tak się umawialiśmy Horan! - Poważny i niski głos mężczyzny dobiegł do moich uszu. Serce zabiło szybciej a oddech stał się nierówny. Co on znowu wykombinował?
- Mówiłem Ci, ze nie chce w to wchodzić! Nie zaryzykuje życia mojej rodziny! Moja żona jest w ciąży, zrozum, nie chce z Tobą współpracować.
- Umawialiśmy się inaczej.
- Owszem. Dwa lata temu, kiedy nie byłem z Nathalie, kiedy nie miałem pojęcia, że będę mieszkał w LA.
- Umowa to umowa.
- Zapomnij. - Po słowach mojego męża nastała cisza. Zacisnęłam ręce na broni jeszcze mocniej a serce podskoczyło mi do gardła.
- Albo się zgodzisz, ale Cie zabije. - Dźwięk przeładowania broni. Cholera. Co teraz? Nie moge tam iść, nie moge ryzykować. Ale, jeśli mu się coś stanie?
Moje rozmyślania przerwał wystrzał broni. Bez zastanowienia pobiegłam tam mierząc w wysokiego bruneta.
- Puść. Go. - Wysyczałam przez zęby a on deliaktnie rozluźnił uścisk w którym zacisną Nialla. Blondyn wyrwał mu broń i również wymierzył w niego. Co chwile spoglądał na mnie, czy nic mi nie jest. Czułam kłucie w brzuchu. To nerwy. Nie moge się tak denerwować. Oddychałąm powoli starając się uspokoić.
- Nathalie idź do samochodu. - Wyciągnął rękę po moją broń. Nie protestowałam. Jak najszybciej poszłam do auta, wsiadłam i zamknęłam dokładnie wszystkie drzwi.
- Gdzie tatuś?
- Zaraz przyjdzie kochanie. - Przesiadłam się do przodu i wzięłam Lily na kolana. Wtuliła się we mnie i 10 minut później spała. Delikatnie odłożyłam ją na fotelik. Chwile później zobaczyłam Nialla idącego w naszą strone. Po cichu wysiadłam i pobiegłam do niego. Przytulił mnie czule całując delikatnie w czoło.
- Bardzo się o Ciebie bałam. - Serce waliło mi jak oszalałe.
- Już wszystko dobrze. Jedziemy.. - Wsiedliśmy powoli do auta, aby nie obudzić Lily. Odrazu pojechaliśmy do domu.
Niall wyjął Emily z samochodu i zaniósł do pokoju.
- O co mu chodziło? Zabiłeś go? - Wzięłam szybki prysznic i przyszłam do sypialni w której leżał Horan.
- Tak. - Rozłożył ramiona dając znak, abym przyszła. Ułożyłam się w nich wygodnie.
- Więc, o co mu chodziło?
- Kiedyś, zanim Cię... Zanim się w Tobie zakochałem, dostałem propozycje przejścia do najlepszego gangu w LA. Powiedziałem, że to przemyśle i odwlekałem odpowiedź kilka lat. Kiedy zamieszkałem z Tobą, szukał mnie ale udawało mi się uciekać. Wtedy na plaży, kiedy zasnęłaś zaatakował z zaskoczenia.
- Czemu mówiłeś, że to zbyt wielkie ryzyko? Że nie chcesz narażać rodziny?
- Umowa miała być taka, że wciagam w to wszystkich. Chłopaków, ich dziewczyny a nawet dzieci. Ashton chciał stworzyć 100 osobowy gang, w którym będzie każde pokolenie.
- Kocham Cię. - Te słowa, jakby, uciekły z moich słów mimowolnie.

- Ja Też Cię Kocham, najbardziej na świecie. - Cmoknął mnie w czubek głowy i położył ręke na moim brzuchu.
- Jak damy mu na imie?
- Mu? A skąd wiesz że to chłopczyk? - Pomógł mi wstać. Podeszłam do okna oddychając świeżym powietrzem.
- Nie wiem. Więc jak damy mu lub jej na imię?
- Dlaczego mnie o to pytasz?
- Bo chce wiedzieć? - Uśmiechnęłam się do niego.
- Logan lub Kim.
- Zack i Miley?
- Masz jeszcze 5 miesięcy na wybór. - Przytulił mnie delikatnie. - Co robimy?
- Obiad? - Pociagnęłam go do kuchni i przygotowałam potrzebne składniki do spagetti. - Pomożesz mi?
Podszedł stając obok i razem zrobiliśmy obiad.
Między nami, poprawiło się znacznie, odkąd przeprowadziliśmy się do nowego domu.
Popołudnie i wieczór spędziliśmy z Harrym i Rose w ogrodzie. Nie czułam się pewnie w jego towarzystwie. Cały czas patrzył na mój brzuch jakby starał się z niego wyczytać kto jest ojcem.

* Oczami Nialla *

Moja żona i mój przyjaciel, co chwile lustrowali się wzrokiem.
Harry gapił się na brzuch Nathalie jakby tam, był jego największy skarb. Dziwnie się zachowywali w swoim towarzystwie. Czy to normalne, ze czuje się nie komfortowo?
- Nath, przynieść Ci coś do picia? - Wstałem zabierając pustą szklanke ze stołu.
- Zimnej wody.
- Rose przyniesiesz mi też coś do picia? - Harry spojrzał na swoją żone i uśmiechnął się do niej sztucznie. Bez słowa wzięła jego szklankę i poszła ze mną do kuchni. Rose, musiała iść do łazienki więc podała mi szklankę męża i pobiegła na góre. Spokojnie poszedłem do szklanych drzwi prowadzących do ogrodu, jednak zatrzymałem się gwałtownie.
Harry, trzymał ręke na udzie Nathalie. Rozmawiali o czymś. Nie była to normalna rozmowa, Nath była zła, tłumaczyła mu coś. Zbliżył się do niej a moje pięści zacisnęły się mocniej na szklanych wysokich naczyń do picia.
Odepchnęła go i wstała. Wtedy ruszyłem w jej strone całując ją w czoło i podajac wodę.

* Oczami Nathalie *

Usilnie starał się wymusić na mnie odpowiedź. Nie mogłam, nie wiedziałam.
Nie mam pojęcia kto jest ojcem. Jestem załamana, nigdy nie byłam w takiej sytuacji, widziałam je tylko na filmach.
- Wszystko ok? - Niall wszedł w najodpowiedniejszym momencie. Harry, pozwala sobie na zbyt dużo.
- Tak. - Przytuliłam go i upiłam łyk zimnego napoju.
Wieczór spędziliśmy w dość miłej atmosferze.  Wieczorem wzięłam szybki prysznic i położyłam się do łóżka.

* 5 miesięcy później *

Emily była w przedszkolu, Niall w pracy a ja sama siedzialam w ogrodzie. Spokojnie czytałam ksiażkę o małych dzieciach gdy nagle rozległ się trzask drzwi od samochodu.  Odłożyłam książkę i dyskretnie wyjrzałam za płot.
- Nathalie otwieraj! - Stał obok bramy ogrodowej. Powoli podeszłam do niego i spojrzałam w jego wściekłe oczy.
- Czego chcesz?
- Przyznaj, że to dziecko jest moje!
- Nie jest! 
- Spałaś ze mną! 
- To był jednorazowy incydent. 
- Ale jednak był. Wszystko się zgadza, data , okoliczności, wszystko.
- Uroiłeś to sobie. Wracaj do Rose, do SWOJEJ rodziny.
- Nosisz moje dziecko!
- ONO NIE JEST DO CHOLERY TWOJE! - Wykrzykując te słowa poczułam ogromny ból w brzuchu.  Złapałam się za jego dolną część i zaczęłam głęboko oddychać.
- Nic Ci nie jest? - Jego głos złagodniał.
- Nie wolno mi się denerwować. To dziewiąty miesiąc idioto. - Usiadłam na krześle i napiłam się wody.
- Nath, nie oszukujmy się, jestem ojcem tego dziecka.
- Byłeś ojcem mojego dziecka, które przez CIEBIE straciłam. 
- Będziesz mi to wypominać do końca życia?
- Tak. Idź stąd.
- Nie odejde dopóki nie powiesz, że to dziecko jest moje! 
- Nie jest!
- Nie kłam! - Wstał i uderzył mnie w twarz. Poczułam mocny skurcz w podbrzuszu. Zaczyna się.

wtorek, 10 czerwca 2014

Rozdział 87 - It's better.


Nathalie.

Przepraszam, że wtedy tak szybko wyszedłem ze szpitala. I... nie wróciłem.
To mnie troche przerosło. Nie planowałem więcej dzieci. Nie jestem gotowy na bycie ojcem drugi raz. Teraz, między nami nie jest dobrze a dziecko tylko by to pogorszyło. Postanowiłem, że wyjade na kilka dni.. Nie dzwoń, nie próbuj mnie szukać, odezwe się. W sypialni pod poduszką jest kolejna koperta z pieniędzmi. Myślę że 10 tys $ starczy.

Czytałam go trzymając kartke w drżących dłoniach. W oczach nagromadziło mi się milion łez jednak zacisnęłam je z całej siły nie pozwalając im wypłynąć. 
- Mama? - Emily złapała nogawkę moich spodni i lekko je pociagnęła. - Mama czemu płaczesz?
- Nie płacze kochanie.
- Płaczesz. - Wyciagnęła do mnie rączki i wtedy nie wytrzymałam.. Wtuliłam się w nią i zaczęłam płakać.

* Następnego Dnia * 

- Jesteś pewna, że to dziecko Nialla? - Rose krzątała się po kuchni robiąc obiad. Postanowiłam przyjechać do niej i porozmawiać.
- A czyje mogłoby być? Nie żartuj tak nawet.
- Nie żartuje. Może zaliczyłaś z kimś numerek?

* Wspomnienie. 10 tygodni wcześniej *

Nie jestem w stanie się mu oprzeć. Tęskniłam za naszym seksem , za jego dotykiem i bliskością. Całował każdy milimetr mojego ciała. Od szyi coraz niżej. Zatrzymał się przy bieliźnie. Złapał ją w zęby i z małą pomocą ręki zdarł ja ze mnie. Pocałował delikatnie wewnętrzną strone mojego uda i jechał coraz bliżej niej.
Ucałował ją delikatnie. Podsunął się do mojego ucha.
- Tak bardzo tęskniłem za jej smakiem. - Oblizał usta przygryzając wargę. Zatkałam usta dłonią tłumiąc jęk podniecenia. Powrócił na poprzednie miejsce i zaczął zabawę. Czym doprowadził mnie do pierwszego orgazmu. Wiedziałam , ze na tym nie przestanie.
Pewna , że on będzie chciał ,abym się odwdzięczyła podniosłam się kiedy skończył.  Pokiwał przecząco głową i położył mnie na plecach. Przysunął się bliżej i delikatnie we mnie wszedł.
Na początku był delikatny i poruszał się wolno.
Długo to nie trwało. Nasz sex , przerodził się w tzw "dziki sex".
Coś , czego Niall nigdy mi nie dał i nie mógł dać. Z Harrym , było mi tak dobrze. Kiedy , po "wspólnym" szczytowaniu opadliśmy zmęczeni na łóżko. Loczek kreślił kółeczka na moim brzuchu opuszkami palców.

* Koniec wspomnienia * 

- Nathalie? - Harry wszedł do kuchni całując swoją żone w policzek.
- Ja.. Musze iść. - Chwyciłam Emily z rączke i wręcz wybiegłam.
- Nie lubisz wujka Harrego? - Nie odpowiedziałam Lily, wsadziłam ją do samochodu i jak najszybciej odjechałam. 
- Idź się misiu pobawić. - Rozebrałam córeczkę i pobiegłam do książeczki ciążowej. Dokładnie ją obejrzałam kalkulując każdą date w niej zapisaną. 
- Ja pierdole. - Powiedziałam na głos kiedy Emily weszła do pokoju.
- Co sie stało mamusiu?
- Będziesz miała braciszka lub siostrzyczkę. - Uśmiechnęłam się sztucznie i przytuliłam Lily.

* Miesiąc później. *

Dziś Emily kończy 3 latka. Zorganizowałam jej przyjęcie w parku. Zaprosiłam przyjaciół i kilka koleżanek Lily, które poznała bawiąc się na placu.
- Gdzie tatuś? Przyjdzie? - Te dwa pytania słyszałam od dwóch dni. Nic innego nie interesowało Lily, tylko to czy Niall pojawi się na jej urodzinach. Tak bardzo było mi przykro, że ten sukinsyn nie raczył przyjść nawet na urodziny swojej córeczki.
Bawiliśmy się świetnie od 10 do 16.
Rose i Cara zostały, żeby pomóc mi sprzątać. Gdy niosłam plastikowe talerzyki do śmietnika znajoma postać przykuła moją uwagę. Podeszłam bliżej, serce zabiło mi mocniej.
- Niall...
- Cz-Cześć.
- Po co tu przyszedłeś? Zawiodłeś ją. Cały dzień czekała aż przyjdziesz. Nie nadajesz sie na ojca.
- To nie tak, daj mi wytłumaczyć.
- Nie będę już słuchać Twoich głupich tłumaczeń.
- Ale ja... - Odwróciłam się i chciałam odejść. Szarpną mnie za ręke zmuszając abym się odwróciła.
- Zostaw mnie! 
- Tatuś!? Tatuś!! - Emily zaczęła biec do niego, kucnął i mocno ją przytulił podnosząc do góry. Podeszliśmy do dziewczyn. Zbeształy go wzrokiem i zaczęły traktować jak powietrze.
- Możemy porozmawiać? - Podszedł do mnie z Lily na rękach.
- Nie.
- Prosze. Słoneczko idź do Cioci Rose dobrze? - Postawił Em na trawie i cmoknął ją w główkę.
- Ale wrócisz?
- Wróce obiecuje. - Ponownie ją pocałował i odciągnął mnie na bok.
- Czego chcesz?
- Nathalie przepraszam. Spanikowałem wtedy. Przeczytałaś list prawda?
- Tak.
- Więc mnie rozumiesz?
- Nie.
- Wiem, ze między nami nie było za dobrze. A małe dziecko tylko by pogorszyło.
- Nie. Nie pomyślałeś, że dziecko mogłoby poprawić relacje między nami?
- Ale to ja powinienem to naprawiać a nie dziecko.
- Nie masz już czego naprawiać.
- Błagam, Nathalie.. Wybacz mi, daj mi tą ostatnią szanse.
- Dawałam Ci ją. - Klęknął i delikatnie chwycił moją dłoń.
- Prosze, błagam, Kocham Cię.
- Mama! - Emily podbiegła do nas przytulajac się do Nialla.
- Daje Ci ją ze względu na dzieci. - Wzięłam córeczkę na ręce i poszliśmy do dziewczyn.

* Dwa miesiące później * 

Przez dwa miesiące, dużo się zmieniło.
Były dwie akcje w których oczywiście nie mogłam
wziąć udziału, jednak wraz z Zaynem zaplanowałam je dokładnie.
Emily zaczęła chodzić do przedszkola a ja bardziej skupiłam się na sobie i na moim nienarodzonym maluszku. Przemyślałam wszystko dokładnie, kilka razy sprawdzałam daty.. Boje sie, cholernie się boje, że to może być dziecko Harrego.
- Nath wszystko ok? - Na ziemie przywrócił mnie zaniepokojony głos Nialla.
Siedzieliśmy właśnie w ogrodzie.
Odrazu po urodzinach Lily, kupiliśmy nowy dom. Jest o wiele przytulniejszy i przyjazny dzieciom.
- Tak.
- Boje sie.
- Czego?
- Tego, że masz wątpliwości.
- Niall nie zaczynaj prosze.
- Wybierzemy się na plaże?
- Taaak! - Emily wstała z kocyka, na którym się bawiła i podbiegła do nas. - Prosze prosze proooosze mamuś.
- Dobrze, chodź, ubierzemy się. - Nałożyłam na siebie kostium, ubrałam Lily i przygotowałam wszystkie potrzebne rzeczy. O 10 wyjechaliśmy, do plaży mieliśmy naprawdę blisko, bo ok 20 minut. Szybko znaleźliśmy miejsce parkingowe na samym końcu plaży. Nie lubiłam zatłoczonych miejsc, w szczególności kiedy byłam w ciaży. Niall wyciągną torbe z jedzeniem i ręcznikami. Odpięłam Lily z fotelika i zaprowadziłam na plaże.
- Poczekaj. - Niall wyciągnął z auta jeszcze jedną torbe, dość dużą i pobiegł do palm które rosły niedaleko wody. - Chodź, podoba Ci się?
 Plaża.
- Jest przepięknie. - Rozebrałam Lily i poszłam z nią do wody. Niestety, plecy szybko odmówiły mi posłuszeństwa więc wróciłam na wcześniej rozłożony hamak. Delikatnie położyłam się na siatce i zamknęłam oczy.
- Mama, mama nie śpij, chodź sie bawić! - Lily ciągnęła mnie za ręke wręcz skomląc.
- Pobaw się z tatusiem.
- Ale taty nie ma.
- Jak to nie ma?! - Automatycznie usiadłam rozglądając sie uważnie. Zebrałam nasze rzeczy i poszłam do auta. Kluczyki znalazłam w torebce. Otworzyłam bagażnik wrzucając torbe i usadziłam Emily w foteliku. Ze schowka wyciągnęłam broń i nałożyłam na siebie bluzke Nialla.
- Mama boje się.
- Nie bój sie słoneczko. Mamusia zaraz wróci, poszukam tylko taty. Zamknę samochód żeby nic Ci się nie stało dobrze? - Pokiwała twierdząco główką a ja zamknęłam auto. Przeładowałam broń i ruszyłam na plaże. Miałam bardzo złe przeczucia.

sobota, 7 czerwca 2014

Rozdział 85 - Shocking Information


* Godzine później * 

Zabrali ją gdzieś, Nie ma jej. Tym razem to ja sprawiłem, ze się tu znalazła. Przeze mnie cierpi. Wcześniej często bywała w szpitalach przez Harrego. Teraz to moja wina. Mogłem zabronić jej wykonać to zadanie. Mogłem zrobić to ja.
Dlaczego jestem takim cholernym idiotą? Zraniłem ją tą pieprzoną akcją ze sprzedażą a teraz moje słoneczko jest gdzieś w tym wielkim szpitalu pod opieką lekarzy. Z kulą w jej delikatnych pleckach. A co jeśli coś jej się stanie? Nie wybacze sobie tego.

~ * ~

Nie ma jej już drugą godzine. Lekarze i pielęgniarki kręcą się po wąskim korytarzu, ale nikt nie chce mi nic powiedzieć. Siedziałem z Harrym w bufecie i nerwowo obracałem łyżeczkę od herbaty.
- Stary wyluzuj. Nic jej nie będzie. Ledwo ją drasnęło.
- Dla Ciebie kula w ciele to ledwie draśnięcie?
- Nathalie jest silna. Da sobie rade.
- Ale to nasza wina.
- A w czym ja zawiniłem?
- Któryś z nas mógł to zrobić.
- Nasza budowa ciała nam na to nie pozwala. Do tego potrzebna była kobieta.
- To dlaczego Rose tego nie zrobiła?
- Zwariowałeś?! W ciąży? - Zamilkłem. Dopiłem ostatni łyk herbaty z automatu i wróciłem pod sale.
- Pan Horan? - Wysoki mężczyzna w białym kitlu <klik>.
- Tak.
- Zapraszam za mną. - Przez chwile szliśmy długim korytarzem, po chwili wchodząc do jego gabinetu. Usiadłem na miękkim krześle po przeciwnej stronie biurka. Wziął z szafki teczkę i również usiadł.
- Więc? - Zestresowany niezręczną ciszą zapytałem.
- Mam do Pana kilka pytań.
- Słucham.
- Jak to się stało, że Pańska żona została postrzelona?
- Byliśmy na strzelnicy, prywatnej. Świetnie się bawiliśmy z przyjaciółmi do czasu kiedy wpadł jakiś mężczyzna. Chwycił broń i wystrzelił. Chciałem obronić moją żone, ale nie zdążyłem.
- Tak? A to ciekawe. Pańska żona powiedziała, że postrzelił ją jej były partner.
- Kłamała.
- A Pan nie kłamie?
- Nie musze się Panu tłumaczyć. Zapytał Pan, więc odpowiedziałem. Coś jeszcze?
- Nie. Może Pan iść do żony. Pokój 216.
- Dziękuję. - Wstałem nerwowo zamykając drzwi. Odrazu udałem się do sali na której leżała Nathalie. Delikatnie otworzyłem drzwi. Leżała wpatrując się w uchylone okno.
- Nath?
- Niall? - Jej oczy rozbłysły szczęściem a na twarzy pojawił się uśmiech.
- Tak bardzo się o Ciebie bałem. - Podbiegłem do niej siadając na szpitalnym łóżku i przytuliłem ją mocno.
- Przepraszam. Pan jest kimś z rodziny? - Na sale weszła kobieta, około trzydziestki.
- Tak. A coś się stało?
- Mąż ma zostać? - Zwróciła się do Nath, na co ta kiwnęła twierdząco głową.
- Mam już wyniki badań krwi. Zrobię teraz Pani USG, by upewnić się w stu procentach, pewnej diagnozy. - Popatrzyłem przerażony na moją żone. Do sali weszła druga kobieta wioząc ze sobą aparaturę do USG. Ustawiły ją w odpowiedniej pozycji i posmarowały brzuch Nath. Kobieta jeździła jakimś, "czymś" po skórze mojej ukochanej.

* Oczami Nathalie * 

- Widzi Pani to tutaj? - Wskazała na monitor.
- Nie bardzo.
- O teraz, tak bije serduszko Pani dziecka.
- Słucham? - Otworzyłam szeroko oczy i usta ze zdziwienia. Co mam jej powiedzieć? " Jej jak super!" ? Wcale sie nie ciesze. Nie chce drugiego dziecka.
Spojrzałam na Nialla. Siedział w bezruchu wpatrując się w bijące serduszko "żyjątka".
- Jest Pani w ciąży. Gratuluję. To jakiś 9-10 tydzień.  - Zwinęła sprzęt i wyszła zostawiając nas samych. Patrzyłam ślepo w sufit milcząc. Czekałam aż on coś powie.
- Kto jest ojcem? - Po kilku minutach ciszy odezwał się chłodnym głosem.
- Co prosze? Ty sie jeszcze pytasz?!
- Nie spaliśmy ze sobą od jakiegoś miesiąca.
- Właśnie Niall.. Od miesiąca. 10 tydzień to połowa trzeciego miesiąca.
- Musze sie przewietrzyć. - Wstał i wyszedł. Później, już nie wrócił.

* Trzy dni później *

Dziś zostałam wypisana ze szpitala. Niall oczywiście nie przyjechał, nikt po mnie nie przyjechał. Zadzwoniłam po taksówkę i wróciłam do domu.
- Mama! - Emily podbiegła i wtuliła się w moje nogi. Delikatnie ją podniosłam i weszłam wgłąb mieszkania.
- Nathalie. - Chłodny głos Malika rozniósł się po pomieszczeniu.
- Gdzie Niall?
- Nie ma.
- Widze. Dlatego pytam gdzie jest. - Bez słowa podał mi koperte. Postawiłam Lily na ziemie i wzięłam od mulata coś, co zapewne po przeczytaniu złamie mi serce.
Wyszedł nawet się nie żegnając. Wzięłam głęboki wdech i otworzyłam ją. Zaczełam czytać, a moje serce z sekundy na sekunde biło szybciej.



Znów przepraszam ze taki krótki ale nie mam weny, grozi mi niezdanie więc do 18 Czerwca z rozdziałami może być ciężko.
Mam nadzieje, że zostaniecie ze mną do końca opowiadania. 

wtorek, 3 czerwca 2014

Rozdział 84 - An ill-considered decision.


Leżeliśmy w łóżku. Wtulił się we mnie jak nigdy.
Leżałam wpatrując się w sufit. Nie wybaczyłam mu a tym bardziej nie zapomniałam tego co zrobił.
- Coś się stało? - Podniósł się i popatrzył na mnie.
- Nie, dlaczego pytasz?
- Widze przecież.
- Naprawde nic.
- Nath, znam Cię od dawna. Widze, ze coś się dzieje.
- Dzieje się to samo, co kila dni temu. Niall ja Ci nie wybaczyłam, nie zapomniałam. - Milczał. Odwróciłam się do niego plecami i zasnęłam.

Rano obudziłam się wypoczęta i w dobrym humorze. Przetarłam leniwie oczy i usiadłam na łóżku. Nialla nie było obok a w domu unosił się zapach kurczaka. Nałożyłam na siebie cieniutki szlafork i poszłam do kuchni.
- Mama! - Emily przytuliła się do moich nóg w rączce trzymając zabawkę. Podniosłam ją i weszłam wgłąb salonu.
- Dzień Dobry Kochanie. - Niall stał w białym fartuszku przy garach gotując jak podejrzewam obiad.
- Dobry. Od kiedy z Ciebie taki kucharz?
- Od zawsze. - Uśmiechnął się i nałożył obiad na talerze. Posadziłam Lily w krzesełku dla dzieci i podałam jej mały talerzyk z jedzeniem. Usiadłam wraz z Horanem i zjedliśmy w ciszy.
- Pojedziemy na zakupy?
- Nie.
- Do kina?
- Nie.
- To może..
- Niall odpuść, prosze..
- Nie.
- Dlaczego?
- Bo mi na Tobie zależy. - Włożyłam naczynia do zmywarki i poszłam do pokoju. Ubrałam się i ogarnęłam.
- Nathalie prosze. Pojedźmy do centrum.
- Dobrze. Jak chcesz.. - W końcu uległam. Wzięłam torebkę i ubrałam Emily.
O 13:15 wsiedliśmy do auta Nialla. Szybko dojechaliśmy do centrum, NiNi wysadził nas pod wejściem i pojechał poszukać miejsca parkingowego. Spotkaliśmy sie już w środku.
- Bierz co chcesz. - Uśmiechnął się i wyciągnął portfel.
- Niall , ja moge tak sama... Ja też mam pieniądze.
- Ale ja chce za to zapłacić. Pozwól mi. - Dwie godziny łaziliśmy bez sensu. Postanowiłam zaszaleć. Kupiłam wiele rzeczy i kilka postanowiłam wam pokazać.

• Płaszcz 430 $
• Strój kąpielowy 109 $
• Szpilki 260 $
• Sukienka 315 $

O 16 dotarliśmy na plac zabaw. Niall wziął na ręce Emily i bawił się z nią w najlepsze.
- Mama oć! - Wstałam i razem z moim mężem huśtałam delikatnie córeczkę.
- Jestem bardzo szczęśliwy. - Uśmiechną się patrząc na Lily.
- To dobrze.
- A Ty?
- Nie pytaj mnie o to przy dziecku.
- Nie kochas taty? - Spojrzała na mnie. Jej oczy były przepełnione nadzieją i dziecięcym szczęściem.
- Kocham. - Uśmiechnęłam się sztucznie.
O 20 wróciliśmy do domu. Utuliłam Emily do snu i zmęczona położyłam się na kanapie.
- Kochasz mnie? - Usiadł obok i patrzył na mnie z nadzieją w oczach.
- Nie wiem. Nie wiem czy potrafie kochać kogoś, kto mnie sprzedał.
- Nathalie, tłumaczyłem Ci to już. Wybaczyłaś mi.
- To, ze dałam Ci szanse, nie znaczy że Ci wybaczyłam. Zrobiłam to dla Emily, nie dla siebie.
- Zrobie wszystko byś mi wybaczyła.
- Nie uda Ci sie.
- Dlaczego?
- Bo Ci nie ufam. - Wstał i wszedł do łazienki zamykając się na klucz.  Westchnęłam i zajrzałam do Lily, spała. Poszłam do kuchni i wzięłam się za sprzątanie. Ogarnęłam dom i o 22:15 poszłam do pokoju. Nialla w nim nie było. Zajrzałam do gabinetu. Stał w oknie w ciemnym pokoju, na biurku świeciła tylko mała lampka. Palił papierosa przy otwartym oknie.
- Nie pal. W domu jest dziecko. - Podeszłam do niego kładąc rękę na jego barku.
- Nie udawaj, wszyscy wiemy że jesteś ze mną z litości.
- Co?
- Myślisz, że tego nie czuje?
- Nie wiem.. Jestem z Tobą bo jesteś moim mężem.
- Tylko na papierku.
- Nie zaczynaj. - Odsunęłam się od niego i zamknęłam okno.
- Nie zaczynam, mówię prawde.
- Gdybym do Ciebie nic nie czuła, nie byłabym z Tobą.
- A czujesz?
- Najwidoczniej.
- Przywiązanie.
- Nawet gdyby to co? Źle?
- Tak. Bo to nie jest miłość. Jesteś ze mną bo musisz. - Nie chcąc dłużej ciągnąć tej zbędnej dyskusji wyszłam z gabinetu. Poszłam pod prysznic i połozyłam się w pustym łóżku. Śpi na kanapie.
Dlaczego on stwarza problemy tam gdzie ich nie ma?!

* Dwa Dni Później *

- Wiesz co masz robić?
- Liam wyluzuj. Nie robie tego pierwszy raz.
Kolejna akcja. Emily została z rodzicami Nialla pod pretekstem ważnego bankietu w pracy Horana. Ubrana cała na czarno podeszłam do granatowego auta. Wsunęłam się pod niego i dokładnie zamontowałam ładunek wybuchowy. Zrobiłam to z dwoma pozostałymi, jednak przy ostatnim coś musiało jak zwykle pójść nie tak. Gdy leżałam na ziemi do auta podeszli mężczyźni.

* Oczami Nialla * 

- Cholera! Patrz! - Szturchnąłem Liama.
- Nathalie słyszysz mnie? - Mówił do małego mikrofonu przyczepionego do policzka. - Słuchaj, jeśli odpalą silnik, wylecisz w powietrze razem z nimi.. Wysuń się delikatnie z drugiej strony i kucnij za autem. Wystrzele jeden pocisk w auto obok.  Wtedy wstaniesz i zaczniesz jak najszybciej biegnąć w naszą strone. Zrozumiałaś? To dobrze. Przygotuj się.
Wymierzył bronią w auto i po chwili wystrzelił. Moja mała kruszynka podniosła się i zaczęła biec. Payne nie przemyślał swojej decyzji, jeden z mężczyzn odwrócił się i wystrzelił wprost w moją Księżniczkę. Upadła bezwładnie na ulice. Bez zastanowienia wycelowałem w jego skroń. Automatycznie załatwiłem też i reszte. Podbiegłem do niej obracając ją na plecy.
- Nathalie? Nath prosze żyj. 
- Harry! Zabierz ją do szpitala.
- Jade z nimi! 
- Nie, ochłoń troche.
- POWIEDZIAŁEM ŻE JADE! - Wziąłem ją na ręce i delikatnie wsadziłem do auta. Wsiadłem z przodu i ruszyliśmy.
Dotarliśmy tam po 10 minutach. Delikatnie ją wyciagnąłem i wbiegliśmy na izbe przyjęć.