wtorek, 30 września 2014

Rozdział 101 - She...?


Przecież to nie tak miało wyjść. Nie tak wyobrażałam sobie swoją śmierć. Miałam umrzeć ze starości, mieć gromadkę wnuków i męża obok siebie. A tym czasem, mając niewiele lat, stałam oko w oko ze śmiercią.
Zimna lufa dotykała tyłu mojej głowy, jedyne co pamiętam to silne uderzenie.


* Dwa dni później * 

Ocknęłam się w zimnym pomieszczeniu. Otworzyłam lekko oczy i oślepiło mnie światło. Zamknęłam je ponownie i przekręciłam głowę w bok. Usłyszałam ciche pikanie i czyjeś głosy. Otworzyłam oczy, ale niewiele widziałam. Obraz był rozmazany, widziałam jak przez mgłę. Zamrugałam kilka razy a widoczność się poprawiła. Znajdowałam się w zimnym białym pokoju z jasnymi światłami.
- Doktorze, wybudziła się. - Delikatny głos kobiety przerwał cisze w pomieszczeniu. Wysoki mężczyzna w białym kitlu podszedł i delikatnie mnie zbadał.
- Źrenice reagują na światło, tętno w normie, zmień kroplówkę i poczekamy na ostatnie wyniki.
Potrząsnęłam delikatnie głową i wtedy do mnie dotarło.
Leżałam na szpitalnym łóżku na oddziale intensywnej terapii. Rozejrzałam się wokół, na sali byłam sama. Po lewej stronie znajdowały się szklane drzwi za którymi ktoś stał. Byłam zbyt słaba, żeby się podnieść.
- Mogę do niej wejść? - Ten głos, jego głos.  Delikatnie i ledwo podparłam się na łokciach i spojrzałam w jego strone. Pielęgniarka pozwoliła na wizyte. Podszedł i usiadł delikatnie na łóżku.
- Co się stało? - Bałam się o to zapytać, nic nie pamiętałam. Wiem tylko, że moja własna matka, chciała mnie zabić.
- Nic kochanie. Odpoczywaj.
- Niall, prosze.
- Wbiegłem w ostatniej chwili, Twoja matka wystrzeliła w czasie, kiedy się na nią rzuciłem. Odepchnąłem Cie i uderzyłaś głową w kant stolika.  Harry odrazu zabrał Cie do szpitala a my dokończyliśmy akcje.
- Ona..?
- Nie.  Zayn wystrzelił, chciał ją tylko postrzelić. Twojego brata zabrała policja a teczki leżą zabezpieczone w sejfie.- Nie zabolało. Cieszyłam się, że taki potwór już nigdy nikogo nie zrani.

* Kilka dni później * 

Poleżałam na oddziale jeszcze kilka dni i dostałam wypis do domu. Nie chciałam tam z jednej strony wracać. Nie chciałam wracać do gangu, do obowiązków. Niall przyjechał po mnie pod szpital. Wsiadłam niepewnie i odjechaliśmy.
Podjechaliśmy pod dom, gdzie już czekały dzieci. Przytuliły się do mnie a cała złość, niechęć i ból przeszły.  Weszliśmy do domu, w którym roznosił się przepiękny zapach obiadu.
- No już myślałem że nie przyjedziecie! - Zadowolony Louis zanosił talerze do jadalni. Zdziwiona weszłam za nim i zamurowało mnie.
Stół był nakryty a z potraw unosiła się para, nie wiedziałam że chłopcy potrafią ugotować normalny obiad. Usiedliśmy całą ósemką do stołu i w prześwietnej atmosferze zjedliśmy.
- Mamo? Czy teraz już będziemy bezpieczni?
- Kochanie, wy zawsze jesteście bezpieczni. - Pocałowałam ją  w czubek głowy i przytuliłam. Cały dzień spędziłam z rodziną w domu na różnych grach, zabawach i rozmowach. Dawno tak dobrze się z nimi nie dogadywałam. 
- Nath, możemy porozmawiać? - Te słowa z ust mojego męża nie wróżyły nic dobrego. Wyszliśmy przed dom do ogrodu.
- Coś się stało?
- Nic, Po prostu chciałem powiedzieć Ci, jak bardzo Cie kocham.
- Ja też Cie kocham mąż. - Pocałował mnie. W tym się nie zmienił nadal całował jak ten młody szalony Niall.
- Chodź spać. Jesteś zmęczona.
Nie protestowałam, częste wizyty w szpitalu mogą naprawde wykończyć człowieka. Ułożylam się wygodnie obok męża i zasnęłam.

* 6 lat później *

Od kilku lat żyjemy normalnie, jak normalna rodzina.
Porzuciliśmy przeszłość, zapomnieliśmy o tym i jesteśmy bardzo szczęśliwi.
Emily niedawno miała swoje 17 urodziny a Logan jutro kończy 12 lat.
Jestem taka szczęśliwa, że gdy miałam te naście lat poznałam chłopaków a dziś już mężczyzn posiadających własną rodzine i dzieci.
Zayn i Perrie oczekują właśnie drugiego dziecka.
Rose i Harry wychowują ślicznego 6 letniego chłopca. Mam grupkę cudownych przyjaciół i wspaniałą rodzine.
Emily Horan
Logan Horan

Ostatnie zdjęcie gangu (męskie)


No, to już koniec.
Płacze, naprawde. Czas rozstać się z moim małym maleństwem.
Dziękuje, naprawde z całego serduszka każdemu kto przyczynił się do powstania tego bloga.
Dziękuje mojemu chłopakowi, Mateuszowi który nieraz pomagał mi pisać również sceny +18
Dziękuje przyjaciółce, która nigdy nie pozwoliła mi się poddać w tym co robie
Dziękuje również Wam, bo bez Was nie byłoby mnie tutaj. Dziękuje za każdy komentarz, każde wyświetlenie.

Dziękuje, że byliście do końca ♥

Pamiętajcie, że możecie mnie znaleźć tutaj :

• ASK
Facebook  (Danielle)
Impossible love (blog)

sobota, 13 września 2014

Ze względu na to, że jestem teraz w pierwszej liceum mam niezły, że tak powiem zapierdol i przepraszam odrazu, za to że nie będę narazie pisać rozdziałów.
Na następny tydzień mam zapowiedziane 8 sprawdzianów i naprawde nie znajduje czasu na pisanie rozdziałów.

ALE OBIECUJE, ŻE WRÓCE W WIELKIM STYLU Z MILIONEM ŚWIETNYCH POMYSŁÓW! ♥

Jeszcze raz was przepraszam i wiem, że już wielu z was odeszło, albo odejdzie. Mam nadzieje, ze Ci którzy są od początku, zostaną już do końca.

sobota, 6 września 2014

Rozdział 100 - The End?


Z klubu, wyszła moja matka w towarzystwie chłopaka ok dwudziestki.
- No dalej! Działaj według planu! - Schowałam broń i pocałowałam go krótko w usta, pchnał mnie w strone rodzicielki.
- Cz-Cześć mamo.
- O kruszynko moja.. Co Ty tu robisz. - Przytuliła mnie mocno. Była pijana, śmierdziała wódką, uh.
- Znajomy powiedział mi, że będziesz tutaj dzisiaj. Chciałam porozmawiać.
- Josh, zostaw nas samych. - Kiwnął głową i wsiadł do auta. Cholera, nie tak miało być. - O czym chciałas porozmawiać słoneczko?
- Miałaś racje. Nie jestem bezpieczna z Niallem. Chciałabym uciec, jak najdalej. Mogłabym tymczasowo wprowadzić się do Ciebie?
- Oczywiście córeczko. - Delikatnie mnie objęła a ja dyskretnie uśmiechnęłam się do Zayna. To znak, udało mi się.
Wsiadłam z nią do auta tego chłopaka i odjechaliśmy z piskiem opon.
Jechaliśmy dość długo, miałam czas na zastanowienie się co dalej. Nie wierze, że łyknęła tą bajeczke tak szybko. Naiwna i pijana. Straciłam do niej jakikolwiek szacunek, jednak... Cały czas, zastanawiały mnie słowa chłopaków. " To będzie największy koszmar " , "Staniesz oko w oko ze swoimi słabościami".
Po pół godzinnej drodze dotarliśmy do wielkiej rezydencji. Wjechaliśmy przez brame a chłopak zaparkował pod schodami.  Wzięłam głęboki wdech i poprawiłam się na siedzeniu, chowając broń wgłąb spodni.

* Oczami Nialla * 

Kiedy tylko wsiadła z matką do samochodu, serce stanęło mi na chwile. Bałem się i boje do tej pory. Jest w tak cholernym niebezpieczeństwie. Jeden zły ruch, jedno złe słowo i wszystko sie posypie. Ale, da rade. Zawsze dawała, to silna kobieta.
- Niall tutaj? - Jechałem z Zaynem za samochodem jej matki. Zaparkowaliśmy pod drzewami kilka metrów od bramy wjazdowej. Podałem sms'em adres tej rezydencji chłopakom i czekałem na ich przyjazd. Dyskretnie wspiąłem się na marmurowy płot i w schowałem się w koronie drzewa. Obserwowałem uwaznie moją żone.
Wysiadła z auta dyskretnie poprawiając broń. Uśmiechnęła się do matki i weszły do środka. Chłopaki podjechali, więc zeskoczyłem i pobiegłem do nich. Z bagażnika wyciągneliśmy wszystkie możliwe rodzaje broni, granaty i noże. To nasza ostatnia akcja, mam nadzieje, że ostatnia.
- Gotowi? - Zayn podszedł do nas cały obładowany bronią i amunicją.
- Gotowi. - Ruszyliśmy w strone wejścia. To będzie ciężka noc.

* Oczami Nathalie * 

Rozejrzałam się po pięknej sypialni w której rzekomo miałam spać. Przeszukałam każdą szufladę i szafke. Głupia, przecież najważniejsze dokumenty będzie trzymać w... Sypialni? Gabinecie?
Telefon w kieszeni zawibrował, podskoczyłam ze strachu i wyciagnęłam go. Niall napisał.
Odpisałam mu szybko i schowałam telefon.
- Mamo? Mogę rozejrzeć się po domu?
- Oczywiście córeczko. Josh pójdzie z Tobą.
- Em, nie nie. Poradzę sobie sama, jestem dużą dziewczynką. - Uśmiechnęłam się i ruszyłam na pierwsze piętro. Jak ja znajdę tą cholerną teczke w godzine!?
Cała akcja, polegała na.. Sama nie wiem czym.
 " Musisz znaleźć teczkę, zieloną teczkę wypełnioną papierami.  Tam są wszystkie plany Huntera. Te z przeszłości jak i plany na przyszłość których nie zrealizował. Potem musisz znaleźć teczkę czerwoną, Teczkę Josh'a. Wtedy my wkroczymy, a Ty będziesz podążać za wskazówkami Nialla. "
Biegłam najciszej jak się dało i sprawdzałam każdy pokój. Na końcu korytarza znalazłam sypialnie Josh'a. Wpadłam do niej jak poparzona i zaczęłam przeszukiwać szafki.
- Nathalie?! - Podskoczyłam ze strachu. Zamknęłam szafkę i wychyliłam się delikatnie na korytarz.
- Tak?!
- Zejdź na kolacje!
- Za chwileczkę! - Przeszukałam szafkę stojącą obok biurka. Jest! Zielona teczka. Sądziłam, że znajdę tutaj plany Josh'a, cóż. Ważne że coś mam.
Dyskretnie wbiegłam do "mojego" pokoju chowając teczkę pod poduszkę. Napisałam mojemu mężowi sms. Nie dostałam odpowiedzi więc poszłam na kolacje. Lazania, ohyda.
- Czemu nie jesz? - Josh zmierzył mnie wzrokiem zajadając się kolacją.
- Nie jestem głodna. - Odsunęłam talerz i wstałam. - Pójdę się położyć.
Wbiegłam po schodach na drugie piętro. Udałam się do prawego skrzydła rezydencji. Znalazłam po pięciu minutach gabinet mojej matki. Weszłam i zaczęłam przeszukiwać szuflady.
- Jak mówiłam, wszystko jest już gotowe. - Cholera no! Rozejrzałam się w poszukiwaniu jakiejś kryjówki. Szafa! Dyskretnie do niej weszłam i zamknełam drzwi zostawiając malutką szparkę.
- Kiedy mamy ruszyć?
- Rano, najlepiej rano. Będą spali, niczego nieświadomi.
- Ale tam będą dzieci.
- Dzieci śmieci... - Zaśmiała się. - Położę kwiatka na ich grobie.
- Ojciec nie chciałby...
- Nie obchodzi mnie, czego chciałby Twój ojciec! On nie żyje a ja obiecałam sobie, że się zemszczę, że jego śmierć nie pójdzie w niepamięć, zrealizuje jego plany.
- On chciał tylko rozbić ich gang. Nie chciał ich zabijać!
- Wyjdź!
Chłopak bez słowa wyszedł, a serce podskoczyło mi do gardła. Byłam tak wściekła, moja własna matka planowała nas zabić. Byłam wściekła i cholernie przerażona. Przecież w domu, są dzieci. Ja jestem tutaj, chłopaki przed wejściem.. Kto je obroni? A jak coś się stanie?
Nawet nie zauważyłam kiedy zostałam sama. Wybiegłam z szafy i zaczęłam przeszukiwać szafki w biurku. Znalazłam.
Napisałam sms'a do Nialla i usłyszałam przeładowanie broni.
- Tak czułam, że coś jest nie tak. - Głęboki wdech i stanęłam z nią oko w oko. Stałam nieruchomo lustrując ją wzrokiem, ona nie wie co robi.  W jej oczach był widoczny strach, ale także złość i zmieszanie. Ręka jej drżała, mierzyła raz w moją głowe a raz w brzuch. Zacisnęłam dłoń na teczce.
- Mamo... Nie musimy tego robić. To nie mus się tak skończyć. Jesteśmy rodziną..
- Byłyśmy! - Wrzasnęła płacząc. - Odwróciłaś sie ode mnie wybierając wygodne życie u boku milionera.
Powoli zaczęła naciskać spust. Przełknęłam głośno ślinę. Zamknęłam oczy i wyszeptałam ciche "przepraszam" z myślą o mojej rodzinie. Usłyszałam krzyk i uderzenie, ktoś upadł. Otworzyłam oczy..
Zayn trzymał moją matke twarzą do ziemi.
- UCIEKAJ! - Bez wahania rzuciłam się do ucieczki, zabierając ze sobą pierwszą teczke. Wbiegłam do salonu, gdzie czekał na mnie Josh.
- Wiesz, myślałam że moje rodzeństwo będzie bardziej... Rozsądne i mniej przewidywalne.
- Nie jesteśmy rodzeństwem.
- Mamy tą samą matkę, nie uważasz że płynie w nas ta sama krew?
- Nie. Moja krew jest czysta. Twoja jest brudna.
- Mówisz jak ksiądz. - Zaśmiał się ironicznie.
- Mój ojciec był normalny. Nie był mordercą, któremu zabijanie ludzi sprawiało przyjemność.
- Nie znam swojego ojca, nie wiem jaki był. - Spoważniał a jego wzrok przeniósł się na portret mężczyzny na scianie za mną. Obejrzałam się i dokładnie go zbadałam. Tak, to zdecydowanie Hunter.  Znów spojrzałam na chłopaka.
- Teraz grzecznie oddaj mi te teczki.
- Żebyś mógł zrealizować plany ojca? Nie pozwole żeby setki niewinnych ludzi ginęło przez Twoją bezmyślność. - Usłyszałam przeładowanie broni za sobą. Zimny koniec broni dotknął mojej głowy.
- Oddaj mu to. - Drżący głos mojej matki rozerwał cisze w pomieszczeniu.  Serce zaczęło mi szybciej bić a oczy zaszły łzami. Miałam zginąć z rąk własnej matki?



KOCHANI!

ZAKOŃCZENIE BLOGA, ROZKŁADAM NA DWA LUB TRZY ROZDZIAŁY!

Czyli blog zakończy się na 102 lub 103 rodziale.
Przepraszam że musieliście tak długo czekać. :(

czwartek, 14 sierpnia 2014

Rozdział 99 - One last time.


Rano obudziłam sie wypoczęta i szczęśliwa. Tak świetnej nocy, dawno nie przeżyliśmy.
Przeciągnęłam się leniwie i rozejrzałam po pokoju, byłam sama.
Z dołu, dobiegał przecudny zapach. Założyłam na siebie cieniutki szlafrok i wyszłam na korytarz. Było tu zadziwiająco cicho.
- Niall?
- W kuchni! - Odkrzyknął. Odrazu tam zeszłam wzrokiem szukając dzieci.
- Gdzie dzieci? - Podążałam za pięknym zapachem. Moj mąz stał przy garnkach w białym fartuszku. Zaśmiałam się pod nosem i pocałowałam go w policzek.
- Emily jest u Summer a Logan na placu zabaw.
- Logan ma dopiero 5 lat! A Emily może się coś stać, Niall czy ty myslisz?!
- Myśle kochanie. Liam i Sophia pilnują Emily a Logan jest z Eleanor.
- Przepraszam, jestem już przewrażliwiona. Co na śniadanie?  - Postawił przede mną talerz z warzywami. Rzeczywiście sie wysilił. Zjedłiśmy w spokoju i wyszliśmy do ogrodu. Położyłam się na kocu zamknęłam oczy i pozwoliłam myślom odpłynąć.  Przez tyle lat, tak wiele się zminiło. Ja się zmieniłam.
Nigdy w życiu, nie pomyślałabym, że zostane żoną jednego z członków najgroźniejszego gangu.. Teraz, sa gangiem dla zasady. Są już za starzy.
- Nath? - Jego niski głos wyrwał mnie z zamyślenia.
- Tak?
- Masz gościa. - Niezadowolony stanął obok mnie. Podniosłam się i spojrzałam na drzwi wejściowe.
- Mama? - Powoli wstalam i podeszłam do kobiety.
- Przyjechałam zabrać Ciebie i swoje wnuki.
- Co? - Wstałam i stanełam z nią oko w oko. Jak ta kobieta śmie po tylu latach przychodzić tutaj i mówić mi że zabiera "swoje wnuki".
Gdzie była kiedy jej potrzebowałam? Gdzie była podczas ciazy?!
- Nie jesteście z nim bezpieczne.
- Byłyśmy bezpieczne jedenaście lat i będziemy bezpieczne kolejne jedenaście.
- Nie sadzę. - Spojrzała na mnie i wyszła trzaskając drzwiami. To było dziwne, jakby nie ona..
Nienawidze ludzi, którzy znikają kiedy najbardziej ich potrzebuje, zostawiają mnie samą ze wszystkim, a potem wracają i myślą że co? Że na nich czekam i przywitam ich z otwartymi rękoma?
- Kochanie? Wszystko dobrze?
- Tak. - Wtuliłam się w niego i zaciagnęłam cudownym zapachem jego perfum. Staliśmy w tuleni w siebie, dopóki do domu nie wpadły dzieci.
- Mama! Patrz, patrz! - Emily podbiegła do mnie ze zdjęciem w ręku.
- Kto to?
- No jak to kto! Ariana Grande! Rodzice Summer ją znają, patrz mam z nią zdjęcie! - Zaczeła podskakiwać jak szalona po całym domu. Zaśmiałam się pod nosem i wzięłam synka na ręce.
- Głodny?
- Tak! - Poszłam z nim do kuchni i przygotowałam dla wszystkich obiad. Spagetti, pychota.
Usiedliśmy przy wielkim stole i zaczeliśmy jeść. Atmosfera była nieco napięta, sama nie wiem czemu. W ciszy zjedliśmy a Lily pomogła mi posprzątać.
Usiedliśmy w ogrodzie i do wieczora miło spędzilismy tam czas.
- Nathalie? Możemy pogadać? - Podszedł do mnie Liam z poważną miną.
- Jasne. - Uśmiechnęlam się niepewnie i wyszlismy
- Potrzebna jesteś, na następną akcje.
- Liam.. Jeszcze nie daliście sobie z tym spokoju?
- Ten ostatni raz. Wszyscy Cię potrzebujemy. To bedzie jedna z najważniejszych akcji..
- Dobra, rozumiem. Kiedy i gdzie?
- Jutro, o 20:00 pod tym nowym klubem.
- Tym w centrum?
EMILY W WIEKU 9 LAT
- Tak.
Zgodziłam się, bo jakie miałam inne wyjście? Jestem z nimi od ponad 15 lat.  Muszę im pomagać w takich sprawach, czuje ze to mój obowiązek.
Nie wróciłam już do Nialla, poszłam do sypialni i wpatrywałam si e w sufit.  Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

~ * ~

Obudziły mnie promienie słoneczne. Przeciągnełam się i spojrzałam na drugą połówkę łóżka. Nie było go dzisiaj w nocy. Ziewnęłam i zeszłam na dół. Wszyscy siedzieli w salonie a kiedy zeszłam ich oczy skierowały się na mnie.
- Więc wracając. Ja, Liam i Nathalie,będziemy czekać tutaj. - Podeszłam do nich niepewnie i przyglądałam się Zaynowi który gestykulował i pokazywał coś na mapie.
- Ja, Zayn i Harry będziemy w środku. Kiedy tylko Obiekt A, czyli nasz główny cel wyjdzie z baru. Potem , róbcie wszystko zgodnie ze wskazówkami.
 Wszyscy jednocześnie kiwneliśmy głową. Rozejrzałam się po domu w poszukiwaniu dzieci. Grzecznie bawiły się w pokoju Logana. Zrobiłam sobie kawe i w spokoju wypiłam ją przed telewizorem.
- Kochanie, boje się o Ciebie. - Mój mąż przyszedł i przytulił mnie jak małe dziecko.
- Nie musisz, przecież robie to od dawna.
- No tak, ale ta akcja... Jest wyjątkowa. Staniemy oko w oko z naszymi słabościami i nie możemy się cofnąć.
- To brzmialo, jak zwiastun dobrego horroru. - Zaśmiałam się i pocalowałam go delikatnie w nosek.
- Bo to będzie horror.- Wstał i wyszedł do kuchni. Nie poszłam za nim. Siedziałam i pusto wpatrywałam się w ściane. To.. Zabrzmiało cholernie przeraźliwie. Westchnęłam i poszłam do dzieci.
Bawiłam się z nimi chwile a potem poszłam zrobić obiad.
O 18 zaczęłam szykować się na akcje. Szybki prysznic i kolacja. Poszłam do sypialni i stanęłam przed lustrem, włosy spięłam w kucyk i zrobilam mocny czarny makijaż. Założyłam czarne obcisłe rurki i skórzaną kurtkę.  Za dwadzieścia ósma wsiadłam w samochód Nialla i odjechaliśmy.
Dzieci zostały z Eleanor i Rose, które zostały wykluczone z akcji, z powodu.. Sama nie wiem jakiego.
Po piętnastu minutach dojechalismy na miejsce. Do rozpoczęcia akcji zostało tylko 5 minut. Wdech, wydech.. Spokojnie.
- Nath? - Zayn zaskoczył mnie od tyłu. Odwróciłam się podskakując ze strachu.
- Nie strasz mnie tak idioto..
- Sorki. Sądze że Niall Ci powiedział. Nie możesz się wycofać. Jesli to zrobisz zginiesz.
- To brzmi jak jakaś chora gra.
- Bo to jest chora gra. Toczy się między nami a Hunterem od lat.
- Przecież Hunter nie żyje.
- On nie. Ale jego dziecko tak.
I wtedy do mnie dotarło. Moja matka, była z nim w ciąży. Dlatego chciał ją zabić. Dlatego ją porwał a Hazz poświecił życie, w pewnym sensie, zeby ją uratować.
I jeszcze to, jak pojawiła się mówiąc, że nie jestem bezpieczna z moim mężem.
- Na miejsca. - Niall pociągnął mnie za sobą za samochód. Balam się patrzeć, nie chciałam.
- To ona. - Niall szturchnął mnie mówiąc szeptem. Uchyliłam jedno oko a serce mi stanęło i rozpadło się na milion kawałków.

sobota, 9 sierpnia 2014

Zapraszam na pierwszy rozdział nowego bloga.

http://zayn-malik-fanfictionx.blogspot.com/

Pojawił się na nim pierwszy rozdział.
Drugi pojawi się dopiero PO setnym rozdziale tutaj.

Mam nadzieje, że spodoba się wam moje drugie cudeńko.

Kocham was! ♥

wtorek, 5 sierpnia 2014

Rozdział 98 - Everyone deserves a second chance.


- O czym Ty mówisz?
- Zayn i Perrie musieli wyjechać.
- A co z dziećmi!? - Zaczynam panikować. Cholera.
- Są z nimi. Ktoś w LA, się na nas czai. Greg mnie dzisiaj ostrzegł. Powiedział, ze najlepiej będzie jak wrócimy jak najszybciej.
- Ale... Jesteśmy tu dopiero drugi dzień.
- Wiem. Dlatego sprowadzimy ich tutaj. Zostaniemy tydzien. Jak będzie trzeba to dwa albo i więcej. Przeczekamy.
- Od kiedy masz podejscie "przeczekamy"? - Wjechalśmy na najwyższe pietro i udaliśmy się do pokoju. Odrazu zadzwonił do Mailka, rozmawiał z nim ok 30 minut.
- Są już w samolocie.
- Skad wiedzieli?
- Wpadł na ten sam pomysł co ja. Przylecą ok piątej lub szóstej nad ranem. Pójdę zarezerwować dla nich pokój,a Ty śpij.
- Nie zasne bez Ciebie.
- Śpij.- Pocałował mnie przelotnie w usta i wyszedł. Kurwa, nie tak miał wyglądać nasz wyjazd.
Nie chodzi o to, że dzieci przyjeżdżają, ale o to, ze on zachowuje się... Dziwnie. Szuka każdej wymówki żeby tylko wyjść. Miało być romantycznie, ale kurwa nie jest.
Poszłam pod prysznic, zjadłam jabłko i przebrałam się do spania. Ułozyłam sie wygodnie i czekalam. Po dłuższym czasie przyszedł.
- Gdzie byłeś?
- Rezerwowałem dla nich pokój.
- Ponad 40 minut?
- Byłem w barze. Wypiłem piwo. Chcialem dać Ci czas na zaśniecie.
- Dlaczego nie chcesz zasypiać ze mną?
- Bo mam cholerną ochote Cie zerżnąć, a za każdym razem, kiedy chce Cie zachęcić słysze " nie dzis "
- A co, jeśli ja teraz mam ochote? - Podszedł do mnie szybkim krokiem i podniósł z łóżka. Przywarł mnie do sciany i zaczął namietnie calować. Zjechał ręką między moje nogi.
Cholera, zapowiada się ciekawa noc...

~ * ~

Obudziła mnie rozmowa Nialla i Zayna.
- Kurwa, dlaczego uciekliście? Dlaczego sie poddaliście?
- Niall, do jasnej cholery, zrozum! Mamy pod opieką dzieci.. Nie mogłem narazić ich życia.
- Mogłeś zostawić je u Harrego.
- Przeginasz stary..
- Wiesz, ze oni moga zą wami przylecieć!?
- Nie przylecą. Liam, Louis i Harry się tym zajmą..
- A Ty nie mogłeś?
- Jestem odpowiedzialnym wujkiem. Nię mogłem narazić dwójki niewinnych dzieci, na śmierć. - Wyszedł trzaskając drzwiami. Podskoczyłam do góry i usiadłam niechętnie na łózku.
- Słyszałaś? - Kiwnęłam głową.
- Gdzie dzieci?
- Z Pezz na basenię.
- A która godzina?
- Jedenasta piętnaście. - Wstałam bez słowa i poszlam się ubrac. Krótkie spodenki i bluzka, na luzie. Minęłam go w korytarzu i pobiegłam na basen. Stęskniłam się za nimi.
- Emily! - Krzyknęłam gdy tylko ją zobaczyłam.
- Mama! - Podbiegła do mnie i mocno sie przytuliła.
Calutkie popołudnie spędziłam z dziećmi na basenie. Obiad i znowu basen. Nie odzywałam się do Nialla. Kara musi być.
- Zachowujesz się dziecinnie. - Perrie podeszla do nas z drinkiem w ręku.
- Niby czemu?
- To że sie do niego nie odzywasz, nie robi żadnego wazenia.
- A co mam robić?
- Najlepiej daj mu w ryj. - Wtrącił się Zayn podnoszac Logana.
- Nie mam powodów. Rozumiem to, ze gang to dla niego wszystko.
- Wszystkim, to powinna być rodzina.
- No i jest najwazniejsza. - Smutny głos Horana, przerwał nasza rozmowe.  - Ja, tylko chciałby się pozbyć problemow.
Przytuliłam go. Doskonale go rozumiem, wszyscy chcielbyśmy pozbyć się tych problemów.

* Tydzień Później *
Dzień Powrotu do LA

Romantyczny wyjazd we dwojga zamienił się w koszmar z przyjaciółmi. Codziennie chodziliśmy do tej restauracji z Sierrą i Gregiem. Przyznam, ze to miły chłopak. Wakacje z dwójką dzieci, nie są takie bajeczne. Ale ciesze się, że są tutaj z nami. Nie wybaczyłabym sobie, gdyby coś im sie stało.
- Wszystko spakowane?
- Tak.
- A dzieci są?
- Tak! - Emily krzykneła z łazienki.
- No, to jedziemy? - Zniecierpliwiony Zayn stał patrząc na zegarek.
- Idziemy. - Wzięłam Logana na ręce i zjechaliśmy windą do lobby. Oddałam klucze przystojnemu mężczyźnie z recepcji i wsadzilam synka do fotelika. Chłopaki zapakowali walizki do dwóch samochodów i ruszyliśmy.
Szybko dotarliśmy na lotnisko. Samolot ojca Nialla, już na nas czekał.  Bezpiecznie i spokojnie do niego wsiedliśmy. Wsiadałam jako ostatnia, już prawie weszłam gdy ktoś pociągnął mnie za ręke.
- Nathalie.
- Greg. - Wzięłam głęboki wdech i odwrociłam się do męzczyzny.
- Nie chciałem, żeby to tak wyszlo. Nie chce być waszym wrogiem.
- To daj nam spokój.
- Nath, prosze. Straciłem kontakt z bratem na tyle lat. Chce odnowić nasze relacje. Moge wam udowodnić..
- Nic nie musisz. Po prostu daj nam spokoj.
- Dobrze. Jeśli tego chcesz. Wysłałem pięć dni temu ochrone pod wasz dom. Około ośmiu ludzi pilnuje waszych domów. - Usmiechnełam sie zaskoczona i przytuliłam go w podziekowaniu.
- Kochanie, wszystko ok?
- Tak, lećmy już. - Uśmiechnełam się ostatni raz do brata mojego meza i wsiadłam do samolotu. Szybki wjazd na pasy startowe i odlot.
- Czego on chciał?
- Wysłał ośmiu ludzi jako ochrone. Pilnują naszych domow.
- To nie jest normalne.. - Zayn odpiał pasy i podszedł do barku.
- Czemu? Chciał być miły.
- Facet z gangu w Londynie ma być miły?
- Jesteśmy jego rodziną.
- Wy jesteście.
- Mniejsza o to. Ostrzegł nas. Może nie jest taki zły? Trzeba dawac ludziom drugą szanse.- Podałam samochodzik Loganowi i wzięłam zimną wode z baru.
- Jestes taka naiwna.. - Horan usiadł na fotelu patrząc przez okno.
- Słucham? Jestem naiwna bo co? Bo daje ludziom drugą szanse? Bo im wybaczam?
- Dokładnie. - Nawet na mnie nie patrzył.
- Jestem naiwna bo Ci wybaczyłam, niejednokrotnie.. Miło, ze w końcu to przyznałes. - Rzuciłam butelke z wodą i zamknęłam się w łazience.
Dlaczego on taki jest? Ilekroć zostajemy sami, jest idealny. Czuły, romantyczny i miły, a kiedy tylko jesteśmy z przyjaciółmi zamienia sie w chama. Nie tak miał wyglądać nasz wyjazd.
- Skarbie? - Zapukał delikatnie i chwycił za klamke. Zamknęłam, ups. - Prosze, otwórz. Nie chciałem.
- Zawsze tak mówisz, a potem robisz to samo.
- Przepraszam.
- Te słowa z Twoich ust już nic nie znaczą. Ale wybacze Ci, zawszę Ci wybaczam. - Otworzyłam drzwi i poszłam do dzieci. Logan spał a Emily słuchała muzyki.
Ułozyłam sie wygodnie na siedzeniu i odrazu zasnęłam.
EMILY ♥
- Mamo? - Delikatna rączka Emily głaskała mnie po glowie. - Dolecieliśmy.
Otworzyłam oczy i leniwie się przeciągnęłam. Odpięłam pas i wysiadłam.
Piękna tu pogoda. Wzięłam synka na ręce i udaliśmy się do wyjścia z lotniska. Jego pracownicy, już pakowali nasze walizki do limuzyny. Spojrzałam na Nialla i mimowolnie sie do niego uśmiechnęłam. Jestem na niego zła, ale nie potrafie tego pokazać. Dojechaliśmy do domu dość szybko.
Mój mąż otworzył brame wpisując odpowiedni kod. Weszłam do domu jako pierwsza. Był piękny, czysty, jakby niedawno ktoś w nim sprzątał.
Usiadłam na kanapie i wziełam głęboki wdech. Tak cudownie u pachnie.
- Ma-ma
- Słucham skarbie? - Wzięłam mojego małego synka na kolana i cmoknęłam delikatnie w czółko.
- Tatuś Cie woła. - Zsunął się z moich kolan i pobiegł do ogrodu. Poszłam za nim.
- Kocham Cie. - Podszedł do mnie i wręczył mi wielki bukiet róż.
- Ja też Cię kocham. - Pocalowałam go delikatnie, co mój synek skomentował uroczym "Bleh".
- Dziś jest nasza kolejna rocznica. - Uśmiechnął sie delikatnie rumieniąc.
- Kolejna? Nie masz pojęca która prawda?
- Szczesliwi czasu nie licza. - Pocalował mnie długo i namiętnie. Kocham go.
Wieczór spędziliśmy w romantyczniej atmosferze, oczywiście z dziećmi.
Uwielbiam, kocham ich.
Jedlismy właśnie kolajce. Naleśniki z dżemem i syropem czekoladowym. Czułam sie tak cudownie.
- Mamo, a Summer będzie mogła przyjśc do mnie na noc?
- Pytaj taty. - Wzięłam ostatniego kęsa i włożyłam talerz do zlewu.
- Tato?
- Niech będzie. Ale grzecznie!
- Pojedziesz ze mną? - Błagalnym wzrokiem spojrzał na mnie.
LOGAN
- Zapomnij. Ja musze rozpakować walizki. Jedź. - Posprzątałam ze stołu i dalam Loganowi lizaka. Westchnął i wyszli.
- Pomożesz mamie?
- Taak! - Zaklaskał w rączki i poszliśmy na góre. Pietnaście minut po wyjściu Emily zadzwoniła. Jada do Mac'Donalda. Poprosiłam ich, zeby coś nam przywieźli i wzięłam sie za rozpakowywanie. Nie było ich jeszcze godzine. Wraz z Loganem rozpakowaliśmy wszystkie torby, wiekszość rzeczy poszła do prania.
Przyjechali o 20:40
- Dzień Dobry. - Zeszłam na dół. Summer przywitała mnie ciepłym uśmiechem.
- Dobry wieczór. - Zaśmiała się i pobiegła z Lily na góre.
- Nigdy więcej. - Mój mąż, padł jak kłoda na kanape głośno wzdychając. Usiadłam mu na pasie i delikatnie masowałam plecy. Mruczał z przyjemności. Pocałowałam delikatnie jego szyje i zeszłam. Jęknął niezadowolony.
- Dzieci nie śpią.
- A masz ochote? - Zerwał się jak na zawołanie i już stał przede mną.
- Niall, dzieci. - Jęknełam kiedy zaczał całowac moją szyje.
- Chodź. - Zaciągnął mnie do łazienki. Pchnął delikatnie na ściane, podszedł i złaczył nasze usta w bardzo namiętnym pocałunku. Rozszerzył mi delikatnie nogi i przejechał po niej reka.
- Tylko nie krzycz. - Szepnął prawie niesłyszalnie. Kiwnęlam głową i wzięłam głeboki wdech.  Zsunąl ze mnie spodnie. Dotknął jej.
Przeszły mnie ciarki. Tak dawno się nie kochaliśmy.
Wziął mnie delikatnie na ręce i ułozył na kafelkach, zrzucił ze mnie ubrania i zabrał się do roboty.
Nie sądziłam że po tak długim czasie , tak szybko sie podnieci. Wszedł we mnie szybko i mocno. Zasłoniłam usta ręką.
Poruszał się powoli, ale mocno.
- Masz, gryź. - Podał mi ręcznik. Coś w stuli knebla? Super pomysł Horan.. Świetny.
Wsadziłam go do ust i starałam się ograniczyć jęki.
Był coraz szybszy i agresywny, cholernie mi sie to podobało.
Po kilku dłuższych i spokojnych minutach oboje szczytowaliśmy.
Zmęczony usiadł obok mnie i cmoknął delikatnie w czoło.
- Kocham Cie żona, wiesz?
- Ja też Cię kocham. - Uśmiechnęłam się do niego nakładając spodnie. - Pójde do dziewczynek, zobacze czy wszystko z nimi okej.
Poszłam na góre i delikatnie uchyliłam drzwi.
- Potrzebujecie czegoś?
- Kanapek i kakao! - Oderwały się od skakania po łóżku i spokojnie usiadły.
- Zaraz będzie. - Uśmiechnęłam się i poszłam na dół.
Zrobiłam to o co prosiły i z pomocą Nialla zaniosłam kolacje na góre.
- Zjedzcie i połóżcie sie już spać. - Powiedział i poszedł do naszej sypialni. Cmoknęłam Lily w policzek i poszłam do męża.
- Kochanie? - Zajrzałam do łazienki.
- Słucham?
- Chce jeszcze raz. - Pociagnął mnie za ręke do łóżka, ta noc będzie bardzo dłuuuga.