wtorek, 30 września 2014

Rozdział 101 - She...?


Przecież to nie tak miało wyjść. Nie tak wyobrażałam sobie swoją śmierć. Miałam umrzeć ze starości, mieć gromadkę wnuków i męża obok siebie. A tym czasem, mając niewiele lat, stałam oko w oko ze śmiercią.
Zimna lufa dotykała tyłu mojej głowy, jedyne co pamiętam to silne uderzenie.


* Dwa dni później * 

Ocknęłam się w zimnym pomieszczeniu. Otworzyłam lekko oczy i oślepiło mnie światło. Zamknęłam je ponownie i przekręciłam głowę w bok. Usłyszałam ciche pikanie i czyjeś głosy. Otworzyłam oczy, ale niewiele widziałam. Obraz był rozmazany, widziałam jak przez mgłę. Zamrugałam kilka razy a widoczność się poprawiła. Znajdowałam się w zimnym białym pokoju z jasnymi światłami.
- Doktorze, wybudziła się. - Delikatny głos kobiety przerwał cisze w pomieszczeniu. Wysoki mężczyzna w białym kitlu podszedł i delikatnie mnie zbadał.
- Źrenice reagują na światło, tętno w normie, zmień kroplówkę i poczekamy na ostatnie wyniki.
Potrząsnęłam delikatnie głową i wtedy do mnie dotarło.
Leżałam na szpitalnym łóżku na oddziale intensywnej terapii. Rozejrzałam się wokół, na sali byłam sama. Po lewej stronie znajdowały się szklane drzwi za którymi ktoś stał. Byłam zbyt słaba, żeby się podnieść.
- Mogę do niej wejść? - Ten głos, jego głos.  Delikatnie i ledwo podparłam się na łokciach i spojrzałam w jego strone. Pielęgniarka pozwoliła na wizyte. Podszedł i usiadł delikatnie na łóżku.
- Co się stało? - Bałam się o to zapytać, nic nie pamiętałam. Wiem tylko, że moja własna matka, chciała mnie zabić.
- Nic kochanie. Odpoczywaj.
- Niall, prosze.
- Wbiegłem w ostatniej chwili, Twoja matka wystrzeliła w czasie, kiedy się na nią rzuciłem. Odepchnąłem Cie i uderzyłaś głową w kant stolika.  Harry odrazu zabrał Cie do szpitala a my dokończyliśmy akcje.
- Ona..?
- Nie.  Zayn wystrzelił, chciał ją tylko postrzelić. Twojego brata zabrała policja a teczki leżą zabezpieczone w sejfie.- Nie zabolało. Cieszyłam się, że taki potwór już nigdy nikogo nie zrani.

* Kilka dni później * 

Poleżałam na oddziale jeszcze kilka dni i dostałam wypis do domu. Nie chciałam tam z jednej strony wracać. Nie chciałam wracać do gangu, do obowiązków. Niall przyjechał po mnie pod szpital. Wsiadłam niepewnie i odjechaliśmy.
Podjechaliśmy pod dom, gdzie już czekały dzieci. Przytuliły się do mnie a cała złość, niechęć i ból przeszły.  Weszliśmy do domu, w którym roznosił się przepiękny zapach obiadu.
- No już myślałem że nie przyjedziecie! - Zadowolony Louis zanosił talerze do jadalni. Zdziwiona weszłam za nim i zamurowało mnie.
Stół był nakryty a z potraw unosiła się para, nie wiedziałam że chłopcy potrafią ugotować normalny obiad. Usiedliśmy całą ósemką do stołu i w prześwietnej atmosferze zjedliśmy.
- Mamo? Czy teraz już będziemy bezpieczni?
- Kochanie, wy zawsze jesteście bezpieczni. - Pocałowałam ją  w czubek głowy i przytuliłam. Cały dzień spędziłam z rodziną w domu na różnych grach, zabawach i rozmowach. Dawno tak dobrze się z nimi nie dogadywałam. 
- Nath, możemy porozmawiać? - Te słowa z ust mojego męża nie wróżyły nic dobrego. Wyszliśmy przed dom do ogrodu.
- Coś się stało?
- Nic, Po prostu chciałem powiedzieć Ci, jak bardzo Cie kocham.
- Ja też Cie kocham mąż. - Pocałował mnie. W tym się nie zmienił nadal całował jak ten młody szalony Niall.
- Chodź spać. Jesteś zmęczona.
Nie protestowałam, częste wizyty w szpitalu mogą naprawde wykończyć człowieka. Ułożylam się wygodnie obok męża i zasnęłam.

* 6 lat później *

Od kilku lat żyjemy normalnie, jak normalna rodzina.
Porzuciliśmy przeszłość, zapomnieliśmy o tym i jesteśmy bardzo szczęśliwi.
Emily niedawno miała swoje 17 urodziny a Logan jutro kończy 12 lat.
Jestem taka szczęśliwa, że gdy miałam te naście lat poznałam chłopaków a dziś już mężczyzn posiadających własną rodzine i dzieci.
Zayn i Perrie oczekują właśnie drugiego dziecka.
Rose i Harry wychowują ślicznego 6 letniego chłopca. Mam grupkę cudownych przyjaciół i wspaniałą rodzine.
Emily Horan
Logan Horan

Ostatnie zdjęcie gangu (męskie)


No, to już koniec.
Płacze, naprawde. Czas rozstać się z moim małym maleństwem.
Dziękuje, naprawde z całego serduszka każdemu kto przyczynił się do powstania tego bloga.
Dziękuje mojemu chłopakowi, Mateuszowi który nieraz pomagał mi pisać również sceny +18
Dziękuje przyjaciółce, która nigdy nie pozwoliła mi się poddać w tym co robie
Dziękuje również Wam, bo bez Was nie byłoby mnie tutaj. Dziękuje za każdy komentarz, każde wyświetlenie.

Dziękuje, że byliście do końca ♥

Pamiętajcie, że możecie mnie znaleźć tutaj :

• ASK
Facebook  (Danielle)
Impossible love (blog)

sobota, 13 września 2014

Ze względu na to, że jestem teraz w pierwszej liceum mam niezły, że tak powiem zapierdol i przepraszam odrazu, za to że nie będę narazie pisać rozdziałów.
Na następny tydzień mam zapowiedziane 8 sprawdzianów i naprawde nie znajduje czasu na pisanie rozdziałów.

ALE OBIECUJE, ŻE WRÓCE W WIELKIM STYLU Z MILIONEM ŚWIETNYCH POMYSŁÓW! ♥

Jeszcze raz was przepraszam i wiem, że już wielu z was odeszło, albo odejdzie. Mam nadzieje, ze Ci którzy są od początku, zostaną już do końca.

sobota, 6 września 2014

Rozdział 100 - The End?


Z klubu, wyszła moja matka w towarzystwie chłopaka ok dwudziestki.
- No dalej! Działaj według planu! - Schowałam broń i pocałowałam go krótko w usta, pchnał mnie w strone rodzicielki.
- Cz-Cześć mamo.
- O kruszynko moja.. Co Ty tu robisz. - Przytuliła mnie mocno. Była pijana, śmierdziała wódką, uh.
- Znajomy powiedział mi, że będziesz tutaj dzisiaj. Chciałam porozmawiać.
- Josh, zostaw nas samych. - Kiwnął głową i wsiadł do auta. Cholera, nie tak miało być. - O czym chciałas porozmawiać słoneczko?
- Miałaś racje. Nie jestem bezpieczna z Niallem. Chciałabym uciec, jak najdalej. Mogłabym tymczasowo wprowadzić się do Ciebie?
- Oczywiście córeczko. - Delikatnie mnie objęła a ja dyskretnie uśmiechnęłam się do Zayna. To znak, udało mi się.
Wsiadłam z nią do auta tego chłopaka i odjechaliśmy z piskiem opon.
Jechaliśmy dość długo, miałam czas na zastanowienie się co dalej. Nie wierze, że łyknęła tą bajeczke tak szybko. Naiwna i pijana. Straciłam do niej jakikolwiek szacunek, jednak... Cały czas, zastanawiały mnie słowa chłopaków. " To będzie największy koszmar " , "Staniesz oko w oko ze swoimi słabościami".
Po pół godzinnej drodze dotarliśmy do wielkiej rezydencji. Wjechaliśmy przez brame a chłopak zaparkował pod schodami.  Wzięłam głęboki wdech i poprawiłam się na siedzeniu, chowając broń wgłąb spodni.

* Oczami Nialla * 

Kiedy tylko wsiadła z matką do samochodu, serce stanęło mi na chwile. Bałem się i boje do tej pory. Jest w tak cholernym niebezpieczeństwie. Jeden zły ruch, jedno złe słowo i wszystko sie posypie. Ale, da rade. Zawsze dawała, to silna kobieta.
- Niall tutaj? - Jechałem z Zaynem za samochodem jej matki. Zaparkowaliśmy pod drzewami kilka metrów od bramy wjazdowej. Podałem sms'em adres tej rezydencji chłopakom i czekałem na ich przyjazd. Dyskretnie wspiąłem się na marmurowy płot i w schowałem się w koronie drzewa. Obserwowałem uwaznie moją żone.
Wysiadła z auta dyskretnie poprawiając broń. Uśmiechnęła się do matki i weszły do środka. Chłopaki podjechali, więc zeskoczyłem i pobiegłem do nich. Z bagażnika wyciągneliśmy wszystkie możliwe rodzaje broni, granaty i noże. To nasza ostatnia akcja, mam nadzieje, że ostatnia.
- Gotowi? - Zayn podszedł do nas cały obładowany bronią i amunicją.
- Gotowi. - Ruszyliśmy w strone wejścia. To będzie ciężka noc.

* Oczami Nathalie * 

Rozejrzałam się po pięknej sypialni w której rzekomo miałam spać. Przeszukałam każdą szufladę i szafke. Głupia, przecież najważniejsze dokumenty będzie trzymać w... Sypialni? Gabinecie?
Telefon w kieszeni zawibrował, podskoczyłam ze strachu i wyciagnęłam go. Niall napisał.
Odpisałam mu szybko i schowałam telefon.
- Mamo? Mogę rozejrzeć się po domu?
- Oczywiście córeczko. Josh pójdzie z Tobą.
- Em, nie nie. Poradzę sobie sama, jestem dużą dziewczynką. - Uśmiechnęłam się i ruszyłam na pierwsze piętro. Jak ja znajdę tą cholerną teczke w godzine!?
Cała akcja, polegała na.. Sama nie wiem czym.
 " Musisz znaleźć teczkę, zieloną teczkę wypełnioną papierami.  Tam są wszystkie plany Huntera. Te z przeszłości jak i plany na przyszłość których nie zrealizował. Potem musisz znaleźć teczkę czerwoną, Teczkę Josh'a. Wtedy my wkroczymy, a Ty będziesz podążać za wskazówkami Nialla. "
Biegłam najciszej jak się dało i sprawdzałam każdy pokój. Na końcu korytarza znalazłam sypialnie Josh'a. Wpadłam do niej jak poparzona i zaczęłam przeszukiwać szafki.
- Nathalie?! - Podskoczyłam ze strachu. Zamknęłam szafkę i wychyliłam się delikatnie na korytarz.
- Tak?!
- Zejdź na kolacje!
- Za chwileczkę! - Przeszukałam szafkę stojącą obok biurka. Jest! Zielona teczka. Sądziłam, że znajdę tutaj plany Josh'a, cóż. Ważne że coś mam.
Dyskretnie wbiegłam do "mojego" pokoju chowając teczkę pod poduszkę. Napisałam mojemu mężowi sms. Nie dostałam odpowiedzi więc poszłam na kolacje. Lazania, ohyda.
- Czemu nie jesz? - Josh zmierzył mnie wzrokiem zajadając się kolacją.
- Nie jestem głodna. - Odsunęłam talerz i wstałam. - Pójdę się położyć.
Wbiegłam po schodach na drugie piętro. Udałam się do prawego skrzydła rezydencji. Znalazłam po pięciu minutach gabinet mojej matki. Weszłam i zaczęłam przeszukiwać szuflady.
- Jak mówiłam, wszystko jest już gotowe. - Cholera no! Rozejrzałam się w poszukiwaniu jakiejś kryjówki. Szafa! Dyskretnie do niej weszłam i zamknełam drzwi zostawiając malutką szparkę.
- Kiedy mamy ruszyć?
- Rano, najlepiej rano. Będą spali, niczego nieświadomi.
- Ale tam będą dzieci.
- Dzieci śmieci... - Zaśmiała się. - Położę kwiatka na ich grobie.
- Ojciec nie chciałby...
- Nie obchodzi mnie, czego chciałby Twój ojciec! On nie żyje a ja obiecałam sobie, że się zemszczę, że jego śmierć nie pójdzie w niepamięć, zrealizuje jego plany.
- On chciał tylko rozbić ich gang. Nie chciał ich zabijać!
- Wyjdź!
Chłopak bez słowa wyszedł, a serce podskoczyło mi do gardła. Byłam tak wściekła, moja własna matka planowała nas zabić. Byłam wściekła i cholernie przerażona. Przecież w domu, są dzieci. Ja jestem tutaj, chłopaki przed wejściem.. Kto je obroni? A jak coś się stanie?
Nawet nie zauważyłam kiedy zostałam sama. Wybiegłam z szafy i zaczęłam przeszukiwać szafki w biurku. Znalazłam.
Napisałam sms'a do Nialla i usłyszałam przeładowanie broni.
- Tak czułam, że coś jest nie tak. - Głęboki wdech i stanęłam z nią oko w oko. Stałam nieruchomo lustrując ją wzrokiem, ona nie wie co robi.  W jej oczach był widoczny strach, ale także złość i zmieszanie. Ręka jej drżała, mierzyła raz w moją głowe a raz w brzuch. Zacisnęłam dłoń na teczce.
- Mamo... Nie musimy tego robić. To nie mus się tak skończyć. Jesteśmy rodziną..
- Byłyśmy! - Wrzasnęła płacząc. - Odwróciłaś sie ode mnie wybierając wygodne życie u boku milionera.
Powoli zaczęła naciskać spust. Przełknęłam głośno ślinę. Zamknęłam oczy i wyszeptałam ciche "przepraszam" z myślą o mojej rodzinie. Usłyszałam krzyk i uderzenie, ktoś upadł. Otworzyłam oczy..
Zayn trzymał moją matke twarzą do ziemi.
- UCIEKAJ! - Bez wahania rzuciłam się do ucieczki, zabierając ze sobą pierwszą teczke. Wbiegłam do salonu, gdzie czekał na mnie Josh.
- Wiesz, myślałam że moje rodzeństwo będzie bardziej... Rozsądne i mniej przewidywalne.
- Nie jesteśmy rodzeństwem.
- Mamy tą samą matkę, nie uważasz że płynie w nas ta sama krew?
- Nie. Moja krew jest czysta. Twoja jest brudna.
- Mówisz jak ksiądz. - Zaśmiał się ironicznie.
- Mój ojciec był normalny. Nie był mordercą, któremu zabijanie ludzi sprawiało przyjemność.
- Nie znam swojego ojca, nie wiem jaki był. - Spoważniał a jego wzrok przeniósł się na portret mężczyzny na scianie za mną. Obejrzałam się i dokładnie go zbadałam. Tak, to zdecydowanie Hunter.  Znów spojrzałam na chłopaka.
- Teraz grzecznie oddaj mi te teczki.
- Żebyś mógł zrealizować plany ojca? Nie pozwole żeby setki niewinnych ludzi ginęło przez Twoją bezmyślność. - Usłyszałam przeładowanie broni za sobą. Zimny koniec broni dotknął mojej głowy.
- Oddaj mu to. - Drżący głos mojej matki rozerwał cisze w pomieszczeniu.  Serce zaczęło mi szybciej bić a oczy zaszły łzami. Miałam zginąć z rąk własnej matki?



KOCHANI!

ZAKOŃCZENIE BLOGA, ROZKŁADAM NA DWA LUB TRZY ROZDZIAŁY!

Czyli blog zakończy się na 102 lub 103 rodziale.
Przepraszam że musieliście tak długo czekać. :(