czwartek, 14 sierpnia 2014

Rozdział 99 - One last time.


Rano obudziłam sie wypoczęta i szczęśliwa. Tak świetnej nocy, dawno nie przeżyliśmy.
Przeciągnęłam się leniwie i rozejrzałam po pokoju, byłam sama.
Z dołu, dobiegał przecudny zapach. Założyłam na siebie cieniutki szlafrok i wyszłam na korytarz. Było tu zadziwiająco cicho.
- Niall?
- W kuchni! - Odkrzyknął. Odrazu tam zeszłam wzrokiem szukając dzieci.
- Gdzie dzieci? - Podążałam za pięknym zapachem. Moj mąz stał przy garnkach w białym fartuszku. Zaśmiałam się pod nosem i pocałowałam go w policzek.
- Emily jest u Summer a Logan na placu zabaw.
- Logan ma dopiero 5 lat! A Emily może się coś stać, Niall czy ty myslisz?!
- Myśle kochanie. Liam i Sophia pilnują Emily a Logan jest z Eleanor.
- Przepraszam, jestem już przewrażliwiona. Co na śniadanie?  - Postawił przede mną talerz z warzywami. Rzeczywiście sie wysilił. Zjedłiśmy w spokoju i wyszliśmy do ogrodu. Położyłam się na kocu zamknęłam oczy i pozwoliłam myślom odpłynąć.  Przez tyle lat, tak wiele się zminiło. Ja się zmieniłam.
Nigdy w życiu, nie pomyślałabym, że zostane żoną jednego z członków najgroźniejszego gangu.. Teraz, sa gangiem dla zasady. Są już za starzy.
- Nath? - Jego niski głos wyrwał mnie z zamyślenia.
- Tak?
- Masz gościa. - Niezadowolony stanął obok mnie. Podniosłam się i spojrzałam na drzwi wejściowe.
- Mama? - Powoli wstalam i podeszłam do kobiety.
- Przyjechałam zabrać Ciebie i swoje wnuki.
- Co? - Wstałam i stanełam z nią oko w oko. Jak ta kobieta śmie po tylu latach przychodzić tutaj i mówić mi że zabiera "swoje wnuki".
Gdzie była kiedy jej potrzebowałam? Gdzie była podczas ciazy?!
- Nie jesteście z nim bezpieczne.
- Byłyśmy bezpieczne jedenaście lat i będziemy bezpieczne kolejne jedenaście.
- Nie sadzę. - Spojrzała na mnie i wyszła trzaskając drzwiami. To było dziwne, jakby nie ona..
Nienawidze ludzi, którzy znikają kiedy najbardziej ich potrzebuje, zostawiają mnie samą ze wszystkim, a potem wracają i myślą że co? Że na nich czekam i przywitam ich z otwartymi rękoma?
- Kochanie? Wszystko dobrze?
- Tak. - Wtuliłam się w niego i zaciagnęłam cudownym zapachem jego perfum. Staliśmy w tuleni w siebie, dopóki do domu nie wpadły dzieci.
- Mama! Patrz, patrz! - Emily podbiegła do mnie ze zdjęciem w ręku.
- Kto to?
- No jak to kto! Ariana Grande! Rodzice Summer ją znają, patrz mam z nią zdjęcie! - Zaczeła podskakiwać jak szalona po całym domu. Zaśmiałam się pod nosem i wzięłam synka na ręce.
- Głodny?
- Tak! - Poszłam z nim do kuchni i przygotowałam dla wszystkich obiad. Spagetti, pychota.
Usiedliśmy przy wielkim stole i zaczeliśmy jeść. Atmosfera była nieco napięta, sama nie wiem czemu. W ciszy zjedliśmy a Lily pomogła mi posprzątać.
Usiedliśmy w ogrodzie i do wieczora miło spędzilismy tam czas.
- Nathalie? Możemy pogadać? - Podszedł do mnie Liam z poważną miną.
- Jasne. - Uśmiechnęlam się niepewnie i wyszlismy
- Potrzebna jesteś, na następną akcje.
- Liam.. Jeszcze nie daliście sobie z tym spokoju?
- Ten ostatni raz. Wszyscy Cię potrzebujemy. To bedzie jedna z najważniejszych akcji..
- Dobra, rozumiem. Kiedy i gdzie?
- Jutro, o 20:00 pod tym nowym klubem.
- Tym w centrum?
EMILY W WIEKU 9 LAT
- Tak.
Zgodziłam się, bo jakie miałam inne wyjście? Jestem z nimi od ponad 15 lat.  Muszę im pomagać w takich sprawach, czuje ze to mój obowiązek.
Nie wróciłam już do Nialla, poszłam do sypialni i wpatrywałam si e w sufit.  Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

~ * ~

Obudziły mnie promienie słoneczne. Przeciągnełam się i spojrzałam na drugą połówkę łóżka. Nie było go dzisiaj w nocy. Ziewnęłam i zeszłam na dół. Wszyscy siedzieli w salonie a kiedy zeszłam ich oczy skierowały się na mnie.
- Więc wracając. Ja, Liam i Nathalie,będziemy czekać tutaj. - Podeszłam do nich niepewnie i przyglądałam się Zaynowi który gestykulował i pokazywał coś na mapie.
- Ja, Zayn i Harry będziemy w środku. Kiedy tylko Obiekt A, czyli nasz główny cel wyjdzie z baru. Potem , róbcie wszystko zgodnie ze wskazówkami.
 Wszyscy jednocześnie kiwneliśmy głową. Rozejrzałam się po domu w poszukiwaniu dzieci. Grzecznie bawiły się w pokoju Logana. Zrobiłam sobie kawe i w spokoju wypiłam ją przed telewizorem.
- Kochanie, boje się o Ciebie. - Mój mąż przyszedł i przytulił mnie jak małe dziecko.
- Nie musisz, przecież robie to od dawna.
- No tak, ale ta akcja... Jest wyjątkowa. Staniemy oko w oko z naszymi słabościami i nie możemy się cofnąć.
- To brzmialo, jak zwiastun dobrego horroru. - Zaśmiałam się i pocalowałam go delikatnie w nosek.
- Bo to będzie horror.- Wstał i wyszedł do kuchni. Nie poszłam za nim. Siedziałam i pusto wpatrywałam się w ściane. To.. Zabrzmiało cholernie przeraźliwie. Westchnęłam i poszłam do dzieci.
Bawiłam się z nimi chwile a potem poszłam zrobić obiad.
O 18 zaczęłam szykować się na akcje. Szybki prysznic i kolacja. Poszłam do sypialni i stanęłam przed lustrem, włosy spięłam w kucyk i zrobilam mocny czarny makijaż. Założyłam czarne obcisłe rurki i skórzaną kurtkę.  Za dwadzieścia ósma wsiadłam w samochód Nialla i odjechaliśmy.
Dzieci zostały z Eleanor i Rose, które zostały wykluczone z akcji, z powodu.. Sama nie wiem jakiego.
Po piętnastu minutach dojechalismy na miejsce. Do rozpoczęcia akcji zostało tylko 5 minut. Wdech, wydech.. Spokojnie.
- Nath? - Zayn zaskoczył mnie od tyłu. Odwróciłam się podskakując ze strachu.
- Nie strasz mnie tak idioto..
- Sorki. Sądze że Niall Ci powiedział. Nie możesz się wycofać. Jesli to zrobisz zginiesz.
- To brzmi jak jakaś chora gra.
- Bo to jest chora gra. Toczy się między nami a Hunterem od lat.
- Przecież Hunter nie żyje.
- On nie. Ale jego dziecko tak.
I wtedy do mnie dotarło. Moja matka, była z nim w ciąży. Dlatego chciał ją zabić. Dlatego ją porwał a Hazz poświecił życie, w pewnym sensie, zeby ją uratować.
I jeszcze to, jak pojawiła się mówiąc, że nie jestem bezpieczna z moim mężem.
- Na miejsca. - Niall pociągnął mnie za sobą za samochód. Balam się patrzeć, nie chciałam.
- To ona. - Niall szturchnął mnie mówiąc szeptem. Uchyliłam jedno oko a serce mi stanęło i rozpadło się na milion kawałków.

sobota, 9 sierpnia 2014

Zapraszam na pierwszy rozdział nowego bloga.

http://zayn-malik-fanfictionx.blogspot.com/

Pojawił się na nim pierwszy rozdział.
Drugi pojawi się dopiero PO setnym rozdziale tutaj.

Mam nadzieje, że spodoba się wam moje drugie cudeńko.

Kocham was! ♥

wtorek, 5 sierpnia 2014

Rozdział 98 - Everyone deserves a second chance.


- O czym Ty mówisz?
- Zayn i Perrie musieli wyjechać.
- A co z dziećmi!? - Zaczynam panikować. Cholera.
- Są z nimi. Ktoś w LA, się na nas czai. Greg mnie dzisiaj ostrzegł. Powiedział, ze najlepiej będzie jak wrócimy jak najszybciej.
- Ale... Jesteśmy tu dopiero drugi dzień.
- Wiem. Dlatego sprowadzimy ich tutaj. Zostaniemy tydzien. Jak będzie trzeba to dwa albo i więcej. Przeczekamy.
- Od kiedy masz podejscie "przeczekamy"? - Wjechalśmy na najwyższe pietro i udaliśmy się do pokoju. Odrazu zadzwonił do Mailka, rozmawiał z nim ok 30 minut.
- Są już w samolocie.
- Skad wiedzieli?
- Wpadł na ten sam pomysł co ja. Przylecą ok piątej lub szóstej nad ranem. Pójdę zarezerwować dla nich pokój,a Ty śpij.
- Nie zasne bez Ciebie.
- Śpij.- Pocałował mnie przelotnie w usta i wyszedł. Kurwa, nie tak miał wyglądać nasz wyjazd.
Nie chodzi o to, że dzieci przyjeżdżają, ale o to, ze on zachowuje się... Dziwnie. Szuka każdej wymówki żeby tylko wyjść. Miało być romantycznie, ale kurwa nie jest.
Poszłam pod prysznic, zjadłam jabłko i przebrałam się do spania. Ułozyłam sie wygodnie i czekalam. Po dłuższym czasie przyszedł.
- Gdzie byłeś?
- Rezerwowałem dla nich pokój.
- Ponad 40 minut?
- Byłem w barze. Wypiłem piwo. Chcialem dać Ci czas na zaśniecie.
- Dlaczego nie chcesz zasypiać ze mną?
- Bo mam cholerną ochote Cie zerżnąć, a za każdym razem, kiedy chce Cie zachęcić słysze " nie dzis "
- A co, jeśli ja teraz mam ochote? - Podszedł do mnie szybkim krokiem i podniósł z łóżka. Przywarł mnie do sciany i zaczął namietnie calować. Zjechał ręką między moje nogi.
Cholera, zapowiada się ciekawa noc...

~ * ~

Obudziła mnie rozmowa Nialla i Zayna.
- Kurwa, dlaczego uciekliście? Dlaczego sie poddaliście?
- Niall, do jasnej cholery, zrozum! Mamy pod opieką dzieci.. Nie mogłem narazić ich życia.
- Mogłeś zostawić je u Harrego.
- Przeginasz stary..
- Wiesz, ze oni moga zą wami przylecieć!?
- Nie przylecą. Liam, Louis i Harry się tym zajmą..
- A Ty nie mogłeś?
- Jestem odpowiedzialnym wujkiem. Nię mogłem narazić dwójki niewinnych dzieci, na śmierć. - Wyszedł trzaskając drzwiami. Podskoczyłam do góry i usiadłam niechętnie na łózku.
- Słyszałaś? - Kiwnęłam głową.
- Gdzie dzieci?
- Z Pezz na basenię.
- A która godzina?
- Jedenasta piętnaście. - Wstałam bez słowa i poszlam się ubrac. Krótkie spodenki i bluzka, na luzie. Minęłam go w korytarzu i pobiegłam na basen. Stęskniłam się za nimi.
- Emily! - Krzyknęłam gdy tylko ją zobaczyłam.
- Mama! - Podbiegła do mnie i mocno sie przytuliła.
Calutkie popołudnie spędziłam z dziećmi na basenie. Obiad i znowu basen. Nie odzywałam się do Nialla. Kara musi być.
- Zachowujesz się dziecinnie. - Perrie podeszla do nas z drinkiem w ręku.
- Niby czemu?
- To że sie do niego nie odzywasz, nie robi żadnego wazenia.
- A co mam robić?
- Najlepiej daj mu w ryj. - Wtrącił się Zayn podnoszac Logana.
- Nie mam powodów. Rozumiem to, ze gang to dla niego wszystko.
- Wszystkim, to powinna być rodzina.
- No i jest najwazniejsza. - Smutny głos Horana, przerwał nasza rozmowe.  - Ja, tylko chciałby się pozbyć problemow.
Przytuliłam go. Doskonale go rozumiem, wszyscy chcielbyśmy pozbyć się tych problemów.

* Tydzień Później *
Dzień Powrotu do LA

Romantyczny wyjazd we dwojga zamienił się w koszmar z przyjaciółmi. Codziennie chodziliśmy do tej restauracji z Sierrą i Gregiem. Przyznam, ze to miły chłopak. Wakacje z dwójką dzieci, nie są takie bajeczne. Ale ciesze się, że są tutaj z nami. Nie wybaczyłabym sobie, gdyby coś im sie stało.
- Wszystko spakowane?
- Tak.
- A dzieci są?
- Tak! - Emily krzykneła z łazienki.
- No, to jedziemy? - Zniecierpliwiony Zayn stał patrząc na zegarek.
- Idziemy. - Wzięłam Logana na ręce i zjechaliśmy windą do lobby. Oddałam klucze przystojnemu mężczyźnie z recepcji i wsadzilam synka do fotelika. Chłopaki zapakowali walizki do dwóch samochodów i ruszyliśmy.
Szybko dotarliśmy na lotnisko. Samolot ojca Nialla, już na nas czekał.  Bezpiecznie i spokojnie do niego wsiedliśmy. Wsiadałam jako ostatnia, już prawie weszłam gdy ktoś pociągnął mnie za ręke.
- Nathalie.
- Greg. - Wzięłam głęboki wdech i odwrociłam się do męzczyzny.
- Nie chciałem, żeby to tak wyszlo. Nie chce być waszym wrogiem.
- To daj nam spokój.
- Nath, prosze. Straciłem kontakt z bratem na tyle lat. Chce odnowić nasze relacje. Moge wam udowodnić..
- Nic nie musisz. Po prostu daj nam spokoj.
- Dobrze. Jeśli tego chcesz. Wysłałem pięć dni temu ochrone pod wasz dom. Około ośmiu ludzi pilnuje waszych domów. - Usmiechnełam sie zaskoczona i przytuliłam go w podziekowaniu.
- Kochanie, wszystko ok?
- Tak, lećmy już. - Uśmiechnełam się ostatni raz do brata mojego meza i wsiadłam do samolotu. Szybki wjazd na pasy startowe i odlot.
- Czego on chciał?
- Wysłał ośmiu ludzi jako ochrone. Pilnują naszych domow.
- To nie jest normalne.. - Zayn odpiał pasy i podszedł do barku.
- Czemu? Chciał być miły.
- Facet z gangu w Londynie ma być miły?
- Jesteśmy jego rodziną.
- Wy jesteście.
- Mniejsza o to. Ostrzegł nas. Może nie jest taki zły? Trzeba dawac ludziom drugą szanse.- Podałam samochodzik Loganowi i wzięłam zimną wode z baru.
- Jestes taka naiwna.. - Horan usiadł na fotelu patrząc przez okno.
- Słucham? Jestem naiwna bo co? Bo daje ludziom drugą szanse? Bo im wybaczam?
- Dokładnie. - Nawet na mnie nie patrzył.
- Jestem naiwna bo Ci wybaczyłam, niejednokrotnie.. Miło, ze w końcu to przyznałes. - Rzuciłam butelke z wodą i zamknęłam się w łazience.
Dlaczego on taki jest? Ilekroć zostajemy sami, jest idealny. Czuły, romantyczny i miły, a kiedy tylko jesteśmy z przyjaciółmi zamienia sie w chama. Nie tak miał wyglądać nasz wyjazd.
- Skarbie? - Zapukał delikatnie i chwycił za klamke. Zamknęłam, ups. - Prosze, otwórz. Nie chciałem.
- Zawsze tak mówisz, a potem robisz to samo.
- Przepraszam.
- Te słowa z Twoich ust już nic nie znaczą. Ale wybacze Ci, zawszę Ci wybaczam. - Otworzyłam drzwi i poszłam do dzieci. Logan spał a Emily słuchała muzyki.
Ułozyłam sie wygodnie na siedzeniu i odrazu zasnęłam.
EMILY ♥
- Mamo? - Delikatna rączka Emily głaskała mnie po glowie. - Dolecieliśmy.
Otworzyłam oczy i leniwie się przeciągnęłam. Odpięłam pas i wysiadłam.
Piękna tu pogoda. Wzięłam synka na ręce i udaliśmy się do wyjścia z lotniska. Jego pracownicy, już pakowali nasze walizki do limuzyny. Spojrzałam na Nialla i mimowolnie sie do niego uśmiechnęłam. Jestem na niego zła, ale nie potrafie tego pokazać. Dojechaliśmy do domu dość szybko.
Mój mąż otworzył brame wpisując odpowiedni kod. Weszłam do domu jako pierwsza. Był piękny, czysty, jakby niedawno ktoś w nim sprzątał.
Usiadłam na kanapie i wziełam głęboki wdech. Tak cudownie u pachnie.
- Ma-ma
- Słucham skarbie? - Wzięłam mojego małego synka na kolana i cmoknęłam delikatnie w czółko.
- Tatuś Cie woła. - Zsunął się z moich kolan i pobiegł do ogrodu. Poszłam za nim.
- Kocham Cie. - Podszedł do mnie i wręczył mi wielki bukiet róż.
- Ja też Cię kocham. - Pocalowałam go delikatnie, co mój synek skomentował uroczym "Bleh".
- Dziś jest nasza kolejna rocznica. - Uśmiechnął sie delikatnie rumieniąc.
- Kolejna? Nie masz pojęca która prawda?
- Szczesliwi czasu nie licza. - Pocalował mnie długo i namiętnie. Kocham go.
Wieczór spędziliśmy w romantyczniej atmosferze, oczywiście z dziećmi.
Uwielbiam, kocham ich.
Jedlismy właśnie kolajce. Naleśniki z dżemem i syropem czekoladowym. Czułam sie tak cudownie.
- Mamo, a Summer będzie mogła przyjśc do mnie na noc?
- Pytaj taty. - Wzięłam ostatniego kęsa i włożyłam talerz do zlewu.
- Tato?
- Niech będzie. Ale grzecznie!
- Pojedziesz ze mną? - Błagalnym wzrokiem spojrzał na mnie.
LOGAN
- Zapomnij. Ja musze rozpakować walizki. Jedź. - Posprzątałam ze stołu i dalam Loganowi lizaka. Westchnął i wyszli.
- Pomożesz mamie?
- Taak! - Zaklaskał w rączki i poszliśmy na góre. Pietnaście minut po wyjściu Emily zadzwoniła. Jada do Mac'Donalda. Poprosiłam ich, zeby coś nam przywieźli i wzięłam sie za rozpakowywanie. Nie było ich jeszcze godzine. Wraz z Loganem rozpakowaliśmy wszystkie torby, wiekszość rzeczy poszła do prania.
Przyjechali o 20:40
- Dzień Dobry. - Zeszłam na dół. Summer przywitała mnie ciepłym uśmiechem.
- Dobry wieczór. - Zaśmiała się i pobiegła z Lily na góre.
- Nigdy więcej. - Mój mąż, padł jak kłoda na kanape głośno wzdychając. Usiadłam mu na pasie i delikatnie masowałam plecy. Mruczał z przyjemności. Pocałowałam delikatnie jego szyje i zeszłam. Jęknął niezadowolony.
- Dzieci nie śpią.
- A masz ochote? - Zerwał się jak na zawołanie i już stał przede mną.
- Niall, dzieci. - Jęknełam kiedy zaczał całowac moją szyje.
- Chodź. - Zaciągnął mnie do łazienki. Pchnął delikatnie na ściane, podszedł i złaczył nasze usta w bardzo namiętnym pocałunku. Rozszerzył mi delikatnie nogi i przejechał po niej reka.
- Tylko nie krzycz. - Szepnął prawie niesłyszalnie. Kiwnęlam głową i wzięłam głeboki wdech.  Zsunąl ze mnie spodnie. Dotknął jej.
Przeszły mnie ciarki. Tak dawno się nie kochaliśmy.
Wziął mnie delikatnie na ręce i ułozył na kafelkach, zrzucił ze mnie ubrania i zabrał się do roboty.
Nie sądziłam że po tak długim czasie , tak szybko sie podnieci. Wszedł we mnie szybko i mocno. Zasłoniłam usta ręką.
Poruszał się powoli, ale mocno.
- Masz, gryź. - Podał mi ręcznik. Coś w stuli knebla? Super pomysł Horan.. Świetny.
Wsadziłam go do ust i starałam się ograniczyć jęki.
Był coraz szybszy i agresywny, cholernie mi sie to podobało.
Po kilku dłuższych i spokojnych minutach oboje szczytowaliśmy.
Zmęczony usiadł obok mnie i cmoknął delikatnie w czoło.
- Kocham Cie żona, wiesz?
- Ja też Cię kocham. - Uśmiechnęłam się do niego nakładając spodnie. - Pójde do dziewczynek, zobacze czy wszystko z nimi okej.
Poszłam na góre i delikatnie uchyliłam drzwi.
- Potrzebujecie czegoś?
- Kanapek i kakao! - Oderwały się od skakania po łóżku i spokojnie usiadły.
- Zaraz będzie. - Uśmiechnęłam się i poszłam na dół.
Zrobiłam to o co prosiły i z pomocą Nialla zaniosłam kolacje na góre.
- Zjedzcie i połóżcie sie już spać. - Powiedział i poszedł do naszej sypialni. Cmoknęłam Lily w policzek i poszłam do męża.
- Kochanie? - Zajrzałam do łazienki.
- Słucham?
- Chce jeszcze raz. - Pociagnął mnie za ręke do łóżka, ta noc będzie bardzo dłuuuga.

sobota, 2 sierpnia 2014

Rozdział 97 - Childhood friend and problems.


- To jak? Chcesz zobaczyć reszte domu?
- No pewnie! - Pociagnęłam go za ręke i zaczęłam zwiedzać.
Salon i Kuchnia , Sypialnia , Łazienka , Taras
- Zadowolona?
- Nawet nie wiesz jak bardzo! - Usiadłam na ławce ktora znajdowała się w drugiej części tarasu. Wzięłam głęboki wdech i spojrzałam na mojego męża. Nadal jest tak cholernie przystojny.
- Co chcesz robić? - Wyciagnął do mnie rękę którą delikatnie chwyciłam.
- Spać? Jestem zmęczona.
- A może..? - Spojrzał na jacuzi stojące niedaleko nas.  Uśmiechnełam sie w odpowiedzi i poszłam przebrac się w strój.
- Wohow. - Spojrzał na mnie i otworzył szeroko buzię.
- Aż tak źle?
- Kochanie, wyglądasz... No sama spójrz. - Spuścił wzrok na swoje krocze. Spojrzałam na niego i cicho sie zaśmiałam. Weszliśmy do cieplutkiej wody, usiadłam wygodnie i pozwołiłam odpłynąć wszystkim problemom.  - Może szampana? - Sięgnął po butelkę i dwa wysokie kieliszki.
- Przygotowałeś się. - Zachichoałam i wzięłam od niego szklane naczynie. Napełnił je do połowy i uśmiechnął się uroczo.
Tego mi brakowało, jego obecności, uśmiechu i spokoju. Nasze zycie ostatnio naprawde się zmieniło.
- Kocham Cię. - Odstawił kieliszek i przyciągnął mnie do siebie. Usiadlam na nim okrakiem i dopiłam napój do końca. Całował mnie namiętnie, schodził niżej, szyja, dekolt.
- Nie dziś.
- Czemu?
- Jestem zmęczona.
- No prosze. - Złapał mnie mocno za pośladki i przyciagnął jeszcze bliżej siebie.
- Nie. - Cmoknęłam go w nosek i wyszłam z wody owijając sie dokładnie ręcznikiem. Poszlam do łazienki przebrać się w piżamę.  Ułozyłam się wygodnie na łóżku i odrazu zasnęłam.

~ * ~ 

Obudziłam się w pustym łóżku. Usiadłam leniwie ocierajac oczy. Spojrzałam na miejsce obok.

" Pojechałem po zakupy, jeśli chcesz idź na basen, niedaleko hotelu jest spa. Moja karta kredytowa leży u Ciebie w portfelu. Pin to 6322. Niedługo będę, Kocham Cie " 

Udałam się pod prysznic, rozpakowałam torbę i wyjełam strój kąpielowy. Związałam włosy w kucyk i zjechałam windą do lobby. Oddałam klucze do pokoju recepcjonistce i wyszłam na świerze powietrze. Tu jest tak pięknie.. Znalazłam wolny leżak i delikatnie położyłam na nim ręcznik. Ułożyłam się wygodnie i postanowiłam poopalać. 
Jakieś 10 minut później, ktoś stanął przede mną i zasłonił mi słońce.
- Nie wiem kim jesteś, ale odejdź bo zsłaniasz mi słońce.
- Oczywiście ksieżniczko. - Znajomy głos dotarł do moich uszu. Otworzyłam oczy a przede mną stała piękna wysoka dziewczyna
- Przepraszam, my się znamy? - Spojrzałam na nią zdejmując okulary.
- No ładnie, bogaty mąż i już zapomina się o przyjaciółkach. - Zaśmiała się i skrzyżowała ręce na piersi.
- Sierra? - Otwórzyłam lekkó buzie ze zdziwienia. Wstałam i mocno przytuliłam przyjaciółkę. 
- Minęło tyle lat... Co ty tu robisz? 
- Nie tylko ty masz groźnego i bogatego męża. - Zasmiała się i zawołała kogoś gestem ręki. Uwaznie przyglądałam się każdemu mezczyźnie w okolicy. Zobaczyłam Grega, który idzie w naszą strone.
Nie, błagam, tylko nie on...
- Kochanie, to moja przyja...
- Cześć. - Uśmiechnął się promiennie obejmując dziewczyne w talii.
- Hej. - Uśmiechnęłam się do niego sztucznie. 
- To wy się znacie? - Popatrzyła na nas ze zdziwieniem. Wykrzywiłam usta w najsztuczniejszy uśmiech jaki tylko moglam. 
- Greg to brat mojego męża. - Spojrzałam na Nialla idącego w nasza strone. Cholera.
- Cze.. - Zawiesił się w połowie slowa patrząc na swojego brata.
- Kochanie, poznaj moją przyjaciólkę z Liceum, Sierre i jej męża. - Wypuścił powietrze z płuc i podał jej reke.
- Greg.
- Niall. - Zapanowała grobowa cisza. Wpatrywali się w siebie nawet nie mrugając.
- No, to może zjemy wspólnie kolacje? Niedaleko, jest świetna restauracja. - Sierr rozladowała atmosfere pytaniem.
- Jeśłi tylko moja żona się zgodzi, to z miłą chęcią. - Niall cmoknał mnie w policzek.
- Jasne. To o 20:00 przed wejściem do hotelu?
- Dobrze. - Pożegnałam sie z dziewczyną i w ciszy wróciłam z Niallem do pokoju.
- OSZALAŁAŚ!? - Krzyknął gdy tylko weszliśmy.
- Skąd miałam wiedzieć, ze Greg to jej mąz!?  - Nie odezwał się. Przytulił mnie bardzo mocno. 
- Pójdziemy na tą kolacje.
- Kochanie, jeśli nie chcesz, nie musimy iść. 
- Pójdziemy, nie dam mu tej satysfakcji. Masz jakąś sukienke, to elegancka restauracja.
- Zawsze biore ze sobą jedną sukienke. - Uśmiechnełam się do niego i poszłam po telefon. Zadzwonie do Emily, tesknie za moimi skarbami. 

~ * ~

- To jak? Jedziemy? - Greg otworzył drzwi od limuzyny swojej żonie. Wsiedliśmy do niej wszyscy i udaliśmy sie na miejsce. Po 15 minutach jazdy, dojechaliśmy pod wielką restauracje.
- Panie przodem. - Blondyn przepuścił nas w drzwiach i za sekunde już był przy mnie trzymając moją ręke. Podeszliśmy do męzczyzny stojącego za blatem.
- Stolik dla czterech osób poproszę.  - Mój mąż, był nadzwyczaj spokojny i miły. Jak nie on..
Mężczyzna wział cztery karty menu i poprowadzil nas bez słowa do stolika. Greg odsunął krzesło swojej żonie, więc i Niall musial to zrobić. Otworzyłam karte i spojrzałam na dania. Po chwili wszyscy zamówiliśmy i cierpliwie czekaliśmy na dania. W między czasie kelner przyniósł zamówione, jedno z najdroższych, wino i wysokie kieliszki.
- Więc, co tu robicie? - Niall niechętnie zaczął rozmowe.
- Wakacje. - Odpowiedział Greg upijając kilka łykow wina. Spróbowałam, ale mi nie smakowało. Nie lubię wina, nie lubie tez takich drogich i wykwintnych restauracji. Wole usiaść w ogrodzie, przy grilu i piwie.
- A wy? - Sierra poprawiła się na krześle i usmiechnęla promiennie.
- Również. - Moje kochanie dolał sobie wina i spojrzal na mnie  z uśmiechem.
- Ile jesteście małżeństwem? - Patrzyłam jak mąż mojej przyjaciółki chwyta ją delikatnie za ręke i gładzi ja kciukiem. Spojrzałam na Nialla, nie potrafiłam odpowiedzieć na to pytanie.
- Okolo dwunastu lub trzynastu lat. - Kelner przyniósł nam dania i w ciszy zaczeliśmy jeść. Było bardzo niezręcznie, cisze przerywały tylko uderzenia widelców o talerze.
- Braciszku? - Greg wstał i zwrócił się do Nialla. - Pozwolisz?
Wyszli przed restauracje i zapalili papierosa.
- A Wy? Ile jesteście razem?
- Świerze małżeństwo. Dopiero dwa lata. - Zaśmiała się i skończyła jesc sałatkę.
- Kochasz Go?
- No oczywiście, a Ty Nialla?
- Najbardziej na świecie.
- Jesteście tak długo ze soba i nie macie dzieci? - Zadławiłam się wodą którą właśnie piłam. Zaczęłam się śmiać.
- Mamy dwójkę wspaniałych dzieci. Chłopca i dziewczynę.
- Ile mają lat? - Uśmiechnęla się szeroko podpierając głowę reką.
- Logan ma pięć a Emily jedenaście.
- Sliczne imiona. - Uśmiechnęła sie, kiedy Greg zajął miejsce obok niej.  Dokończyliśmy w spokoju kolacje i ok 21:30 wyszlismy z restauracji.
Szybko dojechaliśmy pod hotel i pod drzwiami wejściowym się pożegnaliśmy.
- Mamy poważny problem.. - Gdy tylko weszliśmy do windy Niall bardzo spoważniał.


Kochani! Wciaż nie moge uwierzyć, że o już prawie koniec.
Im bliżej końca, tym mniej się udzielacie, to jakiś rodzaj protestu? XD