środa, 30 lipca 2014

Rozdział 96 - I Love You...


- Nie wiem.
- Jak to "Nie wiem" ?
- No po prostu, nic nie pamiętam. Odzyskałem świadomosc dopiero w szpitalu.
- Mój biedny. - Pogłaskałam delikatnie jego ramie. W mojej głowie siedziały najczarniejsze myśli.
- Bywało gorzej. Gdzie dzieci?
- Z Twoją mama.
- Tam jest niebezpiecznie.
- Nie miałam innego wyjścia.
- Daj telefon. - Wyjęłam urządzenie z kieszeni i niechętnie mu podałam. Zadzwonił do chłopaków. No tak, tylko ich mi tąm brakuje...
- Powiedz im, żeby nic mamie nie mówili! - Wtrąciłam się w rozmowe z Liamem. Chwile poźniej się rozłączył i oddał mi telefon.
- Zabiorą dzieci do Harrego, Eleanor i Rose sie nimi zajmą. Moja mama zaraz tu przyjedzie.
- Brawo.I co jej powięsz geniuszu? " Cześć mamo, jestem postrzelony bo jakis zjeb włamał mi się do domu"?
- Coś wymyśle. Lepsze to, niż zeby siedziała z chłopakami.
-Fakt. Idę do sklepu, chcesz coś?
 - Wode i fajki.
- Tu nie można palic.
- To tylko wode. - Pocałowałam go delikatnie i wyszłam ze szpitala.
Każdy myśl, że jesteśmy idealnym małżenstwem, że między nami wszystko ok.. Gdyby nie ten gang, ten jebany gang niszczy życie mi i naszym dzieciom.. Każy się wtraca, najbardziej jego mama. Oszukuje ją i całą rodzine, jak on tak może? Wplątał w to nas wszystkich.  " Niall Horan, wielki biznesmen "
Ta, ciekawe z której strony..
Kupiłam picie, fajki i kilka innych rzeczy w sklepie niedaleko szpitala. Wróciłam do mojego męża, mama już tam była. Schowałam fajki pod bluzkę, heh jak dziecko. Położyłam zakupy na szafce i dyskretnie wsunęłam fajki pod jego bluzkę, ktora leżała na łóżku.
- Jak się czujesz synku?
- Dobrze, dziękuje że pytasz.
- Jak to się stało?
- Nie pamiętam. Byłem w biurze, wychodziłem i obudziłem się w szpitalu.
- Moje biedactwo. - Oh, jak słodko. Mamusia tak się martwi o swojego synka. Przyglądałam się temu opierając się o ściane. - Coś Ci kupić synku?
- Nie musi mama, ja już wszystko kupiłam. - Uśmiechnęłam się do niej sztucznie. Popatrzyła na mnie pustym wzrokiem.
Popołudnie spędziłam z Niallem, jego mama niedługo po tym jak przyszłam, wróciła do domu. Najwidoczniej znudziło jej się siedzenie u synka. Dawno nie byłam  z nim sam na sam.
- Moze jakis wyjazd? Tylko we dwóje. - Nagle w mojego meza coś wstąpiło.
- Co? Gdzie niby?
- Wyspy Kąnaryjskie. Zayn i Perrie zgodzili się przypilnować dzieci.
- Jesteś tego pewien?
- Oczywiście.

* Dzień Wyjazdu *

- Wszystko spakowane? - Biegalam po domu jak szalona sprawdzając czy wszystko jest dopięte na ostatni guzik.
Niall wyszedł ze szpitala dwa dni temu, przyda mu się teraz wypoczynek. Nie powiedział mi na ile jedziemy, czy wynajął domek, czy hotel.. Z jednej strony się ciesze, bo dawno nie byliśmy na wakacjach, sami..  Mogłabym powiedzieć, ze odkąd urodziła się Emily nigdzie nie wyjeżdżaliśmy sami. Po jedenastu latach mu sie przypomniało,heh.
- Nath, prosze nie biegaj tak bo zrobisz sobie krzywde!
- Niall, wyluzuj. Musze być pewna, że wszystko spakowałam. A gdzie Twoje walizki?
- Tutaj. - Wskazał na dwie średniej wielkości walizki postawione przy drzwiach.
- Tylko dwie? Mi kazałeś zabrać pół domu! - Zaśmiał się i pocalował mnie delikatnie w czoło.
- Jesteś kobietą. Potrzebujesz tych.. - Zawachał się. - Rzeczy.
- No tak, jednak 5 walizek to chyba przesada nie sądzisz?
- Być może. Chodź. Samolot już na nas czeka. - Zapakowaliśmy walizki do samochodów. Perrie , Zayn i dzieci pojechali z nami.
- Będe tesknić. - Emily starała się, nie pokazywac jak bardzo nie chce zostać tutaj sama. Biedna moja..
- Szbko wrócimy, zobaczysz, wujek i ciocia nie pozwolą wam sie smucić. - Przytuliłam ją mocno i pocałowałam w policzek. Logan przytulił się do moich nóg, podniosłam go i przytuliłam.
Postawiłam go na ziemi i pomachałam im na pożegnanie. Chwyciłam Nialla za rękę i zniknęliśmy za szybami.
Wąskim korytarzem weszliśmy na lotnisko. Podeszliśmy do wielkiego samolotu.
- Twój?
- Ojca. - Uśmiechnął się i porosił pilota o otworzenie drzwi. Wsiedliśmy a pracownicy wniesli nasze bagarze. Kiedy tylko wystartowaliśmy, zasnęłam.

~ * ~

Obudziły mnie straszne turbulencje.
- Co sie dzieje? - Poderwałam się do góry kiedy samolot zaczął się trząsc.
- Spokojnie kochanie. Ladujemy, to normalne. - Przytulił mnie a ja wyjżałam przez okno. Widok był przepiękny. Błękitno-niebieski ocean wypuszczał swoje snieżno-biale fale na plaże.  Ludzie wygrzewali się w słońcu, mówią, że to wyspy miłości.
Tak bardzo się ciesze, że Niall podjął decyzje o wyjeździe.
- Kochanie? - Delikatnie mnie szturchnął. Siedziała wtulona w jego ramie, od zawsze bałam się latać samolotami. - Wylądowaliśmy.
Przed lotniskiem  czekała na nas biala limuzyna. Eh, on uwielbia wydawać pieniądze..
-Chodź. To ma być niespodzianka. - Podszedł i zawiązał mi oczy czarną opaską. - Nic nie widzisz?
- Nie.
- Napewno?
- No tak! - Zaśmiałam się i ruszyliśmy. Droga była dość krótka, ok 10/15 minut. Pomógł mi wysiasc i weszliśmy do jakiegoś budynku.
- Poczekaj tutaj. - Zostawił mnie z walizkami i odszedł, po chwili szybko wrócił.  Udaliśmy sie do windy, tak to napewno była winda. Wjechaliśmy na ostatnie piętro. Wnioskuje to po bardzo długim "jechaniu" w górę.
Usłyszałam dźwięk otwierania zamka. Tak, to na pewno hotel.
- Długo jeszcze? - Jęknęłam.
- Możesz zdjac opaske. - Otworzyłam oczy a na moje usta odrazu wykrzywiły sie w szeroki usmiech.
Widok był po prostu bajeczny!
- Podoba Ci się?
- Niall tu jest idealnie! - Odwróciłam się i rzuciłam w jego ramiona. Podniósł mnie i obrócił wokół własnej osi.
- Kocham Cie żona.
- Ja też Cię kocham. - Złączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku. Ten wyjazd musi być idealny.


No to wielkimi krokami zbliżamy się do końca. 
Pamiętam jak w tamtym roku, w sierpniu siedziałam nad jeziorem i pisałam rozdział 23.. Ten czas tak szybko minął. 
No cóż, mam nadzieje, ze dotrwacie do końca, ponieważ po setnym rozdziale, czeka was NIESPODZIANKA! ♥

piątek, 25 lipca 2014

Rozdział 95 - Further Problems..

Nie wiem, kiedy pojawi się następny rozdział, gdyż miałam napisany już cały 96, ale przez nieuwage usunęłam go. Jestem na wakacjach nad jeziorem i narazie nie mam czasu pisać go od nowa. :)


- Nic. - Otarł krew spływającą z jego wargi i poszedł do łazienki. Poszłam za nim, tym razem, nie dam za wygraną.
- Niall do cholery zobacz jak wygląda nasz salon! Zobacz jak wygląda Twoja twarz!
- Nic mi nie jest.
- Widze własnie... Pomyślałeś o tym, że dzieci mogły to zobaczyć?! Że mogło Ci się coś stać?
- Nie.. - Oparł się o umywalke i spuścił głowe w dół.
- Niall, nie możesz tak, co się stalo?
- Greg... On nie jest już tym samym człowiekiem co kiedyś. Jest szefem największego gangu w Londynie. Chciał, żebym przyłączył nas do niego... Powiedzialem, że to za duże ryzyko i nie poswięce siebie, przyjaciół  rodziny dla niego. Wtedy wpadł w szał..
- Kocham Cie. - przytuliłam się do jego pleców. On jest coraz słabszy, coraz gorzej sobie ze wszystkim radzi.  Poszliśmy do kuchni ,opatrzyłam jego rany i pomogłam zrobić obiad. Zjedliśmy wszyscy razem w ciszy. Panowała napięta atmosfera , nie podobalo i się to.
- A może jutro , wybierzemy sie na plaże? Albo w sobote?
- Kochanie? W sobote jest..
- Zapomniałam.. - No tak, znów nasze życie zaczyna się kręcić wokół gangu. Kolejna NIEPOTRZEBNA akcja.. Jestesmy bezpieczni, mamy pieniądze i szczesliwa rodzine, po co na ten gang!?
- To pojedziemy jutro. - Powiedział stanowczo i odłozył talerze do zmywarki.

Pomogłam Emily odrobić lekcje, Niall zajmował się w tym czasie Loganem.
- Emily, Luluś, przyszedł wujek Harry! - Nawalony Styles wparował do naszego domu, Logan odrazu do niego pobiegł i wskoczył mu na ręce.
Harry ciągle traktuje go jak swojego syna.  Nie zrobilismy testów, nie zgodziłam się na nie, chcialam, żeby Niall wierzył mnie a nie jakimś wynikom labolatoryjnym.
- Prosiłam Cię, żebyś go tak nie nazywał. - Zmierzyłam go wzrokiem.
- Musimy porozmawiac. - Liam wszedł do mieszkania z całą resztą. Rose i Sophia usiadły na kanapie w salonie a chłopcy udali sie do gabinetu.
- Chcecie coś do picia?  - Obie bez słowa kiwnęły przecząco głową.
- Jak Ty to wytrzymujesz? - Soph wstała i spojrzała przez okno na Emiły i Logana bawiących się w ogrodzie.
- Ale co takiego?
- Jak wytrzymujesz ze swiadomością, że możesz ich stracić? Że coś może im się stać?
- Nie wiem, nigdy sie nad tym nie zastanawiałam. Wiem, że nasze życie jest niebezpieczne, ale napewno nikt nie chciałby skrzywdzić dzieci.
- Jesteś taka naiwna.
- Każdemu z nas grozi niebiezpieczeństwo, nawet dzieciom.. - Wtrąciła się Rose. Westchnęłam i poszłam do ogrodu. Usiadłam na ławce i obserwowałam moje skarby.
- Nathalie? - Po jakimś czasie Liam stanął obok mnie z poważną minął.  - Musimy wyjechać.
- Co? - Spojrzałam na niego. - Dlaczego?
- Dla waszego bezpieczeństwa.
- Nigdzie się stąd nie ruszam.
- Narazisz rodzine?
- Niall nas obroni, ja też potafię się obronić.
- Nikt z nas, nie jest wystarczająco wyszkolony. Za daleko zabrnęliśmy.
- To, odkręćcie to?
- Nie da się.
- Liam, powiedziałam! Nie chce słyszeć o żadnej przeprowadzce!
- Mamo, wszystko dobrze? - Emily podeszła do nas z Loganem na rękach.
- Tak. - We czwórkę weszliśmy do zatłoczonego salonu.
- Zamówimy pizze? - Soph popatrzyła z nadzieją na Liama, który pokiwał twierdząco głową.
- Dzisiejszą noc, spędzimy tutaj, a potem coś się wymyśli. - Zayn odpalił papierosa i rozsiadł się na kanapie.
- Jeśli nie chcesz zarobić w psyk, lepiej wyjdź z tym papierochem do ogrodu. - Warknęłam. Leniwie wstal i z popielniczką usiadł na ławce.
Tak minął nam cały wieczór. Wkurwiałam się na chłopaków co chwile krzycząc. O 22 padłam na łożko zmęczona.
- Kochanie?  - Nialler przyblżył się do mnie i delikatnie mnie pocałował.
- Tak?  - Złączył nasze usta w namiętnym pocałunku zjeżdżając reką na moją bielizne. - Nie dzisiaj, prosze.
- Ale ja chce.
- Ale ja nie.
- Co mnie to obchodzi? - Położył sie na mnie.
- Niall! Piłeś, nie będe sie z Toba kochać jak jesteś pijany.
- To się ze mną ruchaj. - Przyssał sie do mojej szyji robiąc mi kilka mocnych malinek.
- Rucha, to się dziwka! - Zepchnęłam go i wyszłam z pokoju. Zeszłam do kuchni i nalałam sobie soku. Za chwile przyszedł i przytulił mnie od tyłu.
- Przepraszam. - Delikatnie ucałował moją szyję.
- Mhm. - Mruknęłam, dopiłam sok do końca i wróciliśmy do sypialni.

~ * ~

- Mamo! Mamo wstawaj! - Krzyk Emily odrazu wyrwał mnie ze snu. Stała przede mną w swojej białej pizamie. Chwila... Coś tu nie...
- EMILY!? - Krzyknęłam, kiedy zdałam sobie sprawe, ze moja córka stoi w mojej sypialni cała we krwi. Spojrzałam na łożko, byłam sama. - Co sie stało?!
- Nie wiem, tata, on..
- On, co?
- Leży w salonie, we krwi, nie rusza sie... Mamo..
- Gdzie Logan?
- Śpi.
- Plinuj go. - Wyciagnęłam bron z szafki obok łóżka, przeładowałam i zeszłam na dół. Nikogo nie było, dom był pusty.
Podbiegłam do mojego męża, cholera.
- Liam!? Gdzie wy do cholery jesteście! Niall dostal. Skąd mam wiedzieć?! Niedaleko serca, zabieram go do szpitala i chuj mnie obchodzi co powiecie! - Zadzwoniłam po karetke która natychmiast się zjawiła, wynieśli go na noszach i odjechali na sygnale. Zadzwoniłam do teściowej, czy moglaby się zając dziećmi. Niechętnie ale się zgodziła. Posprzątałam szybko mieszkanie i ubrałam dzieci.
- Nathalie?
- Mamo? - Zmierzyła mnie wzrokiem i spojrzała na dzieci uśmiechając się. Nie lubie jej... Ubrałam się i odrazu pojechałam do szpitala.

* Kilka godzin później *

Siedze tu już 4 godzine i nikt mi nic nie mówi! To zaczyna być denerwujące.
- Pani Nathalie Horan? - Młoda kobieta ok czterdziestki w białym kitlu podeszła do mnie z szerokim uśmiechem. Wstałam i delikatnie podałam jej dłoń. - Pani mąż, miał wiele szczęścia, został dosłownie draśnięty. Kula nie uszkodziła mu zadnych narządów wewnętrznych i została już usunięta chirurgicznie.
- Moge się z nim zobaczyć?
- Oczywiście. - Uśmiechnęła się pormiennie i zaprowadziła mnie do sali. Leżał w bezruchu wpatrując się w sufit. - Panie Horan, ma pan gościa.
Spojrzał w moją strone, podsunął się wyżej na szpitalnym łóżku i poklepał mniejsce obok siebie usmiechając się w podziękowaniu do kobiety obok mnie.
- Jak się czujesz? - Delikatnie usiadłam obok niego, chwycił moją małą dłoń i splótł nasze palce między siebie.
- Dobrze, bywało gorzej. - Uśmiechnął się pod nosem.
- Więc... Co się stało? -Zapytałam spokojnie, mimo ze bałam się odpowiedzi. Miałam przeczucie, że zdarzy się coś okropnego...

poniedziałek, 21 lipca 2014

Rozdział 94 - Don't be afraid sweetheart.

Na początku, ważna informacja.

Wiem, że jesteście zdenerwowane lub smutne, cokolwiek, że Mateusz ze mną zerwał, jednak wyzywanie go od chujow  kutasów (XDDDD) nie jest konieczne, bo napewno nie jest mu miło. Mimo rozstania mam dobre kontakty a nasze uczucia marzenia i plany wobec siebie się nie zmieniły.


Ruszyliśmy z piskiem opon i pojechaliśmy do Zayna.
- Mamo co się dzieje? - Emily ściskała w pięściach pas wyczekując odpowiedzi.
- Nie wiem kochanie. - Skręciłam na posesje przyaciela i wyjęłam Logana z fotelika.
Niall otworzył drzwi kluczami, które dostał "w razie, gdyby coś się stało".
- Co sie dzieje stary? - Zayn z piwem w ręku oparł sie o futrynę drzwi prowadzących do salonu.
- Jakiś gość, wtargnął do salonu, chciał ich skrzywdzić. - Podniósł Logana na ręce i mocno przytulił.
- Panikujesz jak baba. - Odstawił piwo i przejął chłopczyka.
- Zaza... Gdyby ktoś wtargnął do Twojego salonu i groził bronią Twojej żonie też chyba byś spanikował.
- Rozjebałbym mu łeb i zakopał gdzieś ciało. - Zaprowadził dzieci do Perrie i wyszliśmy przed dom. - Zauważyłem, że od pewnego czasu, ktoś kręci się po tej ulicy. Nad ranem i w nocy obserwuje nasze domy. Codziennie, jest to ktoś inny, ale zachowuje się tak samo. Myśle, że może mieć to coś wspólnego z Harrym.
- Czemu? - W mojej głowie zaczęło krążyć pytanie " A co jeśli on... Chce zabić Logana?"
Nie, Nathalie, nie myśl o tym, dlaczego miałby to robić? Nie ma powodów. Uspokój sie..
- Nie wiem. Po prostu podejrzewam

* Następny dzień. * Dom Zayna 

- Co z tym zrobimy? - Zdenerwowany Liam chodził w kółko po salonie.
- Nic. Musimy być po prostu bardziej spostrzegawczy.
- Ale my mamy dzieci! Nie pomyślałeś o nich!? - Harry wybuchł złością rzucając w naszą strone ironiczne spojrzenie.
- Myśle, że Niall i Nathalie, będą umieli zadbać o swoje dzieci. - Louis uśmiechnął się i poklepał Stylesa po ramieniu.
- Niall, z faktu, że macie małe dzieci, zamieszkacie chwilowo z nami. Perre i Nathalie zajmą się Lily i Loganem. Za to my.. - Zwrócił się do chłopaków. - Będziemy obserwowac ulice.
- Mamo.. Boje się. - Emily podeszła i  przytuliła się do mnie.
- Nie bój się słonko, będzie dobrze. - Uśmiechnęłam się do niej sztucznie i popatrzyłam na Nialla, nigdy w jego oczach nie widziałam tyle bólu, żalu i złości. Zamknał oczy i zacisnął mocno pięści.
- Przepraszam na chwile. - Szepnął i wyszedł. Wszyscy spojrzeli się na mnie pytająco.
- Poczekaj tutaj na mnie i popilnuj brata. - Posadziłam Logana na kanapie i pobiegłam za Niallem.
Siedzial w ogrodzie i palił papierosa.
- Kochanie, wszystko dobrze?
- Nie. - Powiedział drżącym głosem i zgasił fajke. -Narażam Ciebie i dzieci, moje nawiększe skarby, Emily codziennie mówi że się boi, zniszczyłem wam życie.
- Nie zniszczyłes. - Usiadłam obok niego i gładziłam delaktnie jego plecy. - Oboje wiedzieliśmy, że założenie rodziny, naleząc do gangu, będzie ryzykowne. Doskonale wiedzielismy, że może być niebezpiecznie.
- Kocham Cie wiesz?
- Ja też Cie kocham,w racajmy już - Chwyciłam go za ręke i pociągnęłam do środka.

* Kilka dni później * 
Oczami Nialla

- Tato, mozemy porozmawiać? - Emily zapukała do drzwi mojego gabinetu.
- Jasne, siadaj. - Wskazałem ręką duży skórzany fotel po drugiej stronie biurka. - Co się stało?
- Bo ja... Bo ja nie chciałam martwić mamy, ale jakiś Pan, codziennie stoi pod moją szkołą i obserwuje mnie..
- Od dawna?
- Od kilku dni.
- Czemu nie mówiłaś wcześniej!? - Poderwałem się do góry podchodząc do okna.
- Myślałam, że to ktoś, kto ma mnie pilnować.
- Więc dlaczego uważasz, ze to ktoś kto chce Ci zrobić krzywde?
- Nie wiem. Tak myśle, Ostatnio Summer, mówiła mi że wypytywał o mnie moje koleżanki z klasy.
- Summer?
- Przyjaciółka. Tato,boje się.
- Nie bój się aniołku. - Przytulilem ją do siebie i pocałowałem w czoło.
- Emily! Chodź bo się spoźnisz! - Moja żona krzyknęła z dołu.
- Dzisiaj ja ją odwioze, Ty zawieź Logana do przedszkola. - Cmoknąłem ją delikatne w policzek i zgarniając kluczyki wyszedłem z domu, za chwile Lily do mnie dołączyła i ruszyliśmy.
Moja córka, chodziła do najlepszej szkoły w mieście, prywatnej oczywiście. Stanąłem pod bramą i dokładnie się rozejrzałem.
- Kochanie ale tutaj nikogo nie ma. - Popatrzyłem na nią, patrzyła przed siebie a jej źrenice powiększyły się do granic możliwości. Spojrzałem w tamtym kierunku.
W cieniu pod drzewem stał mężczyzna w czarnym kasku i w skórzanych ubraniach. - To on?
- T-Tak. - Wysiadłem obiegając samochód i otworzyłem drzwi Emily. Wysiadła i zarzuciła torbe na ramie. Pchnąłem ją delikatnie. Ruszyliśmy w strone wejścia do szkoły.
- Przyjade po Ciebie o której kończysz?
- 13:30, tato nie zostawiaj mnie.. - Jej oczy się zaszkliły a mi pękło serce. Odprowadziłem ją pod sama sale i poczekałem az zacznie się lekcja.
Opuściłem szkołe, on nadal tam stał. Spokojnie do niego podszedłem, cisnąłem nim o drzewo ze złości.
- Czego ty kurwa chcesz od mojej córki!? - Zdjął kask a ja rozluźniłem uścisk. Przede mną, stał moj brat, Greg.. - Co Ty tu robisz?
- Nie dawałeś znaku życia tyle lat, musiałem Cię odnaleźć.
-Skąd wiedziałeś że tutaj?
- Nie wiedziałem, zwiedziłem wszystkie miasta, w których byłes, do LA przyjechałem, bo tak podpowiadało mi serce.
- Jak poznałeś moją córke?
- Niall... Internet? Media? Telewizja?
- Wynająłeś prywatnego detektywa... - Uśmiechnął się tylko w odpowiedzi.
I teraz wszystko było jasne. Czuliśmy się obserwowani, widzieliśmy podejrzanego faceta, a to nikt inny, tylko prywątny detektyw..
- Możemy porozmawiać?
- Jasne, jedź za mną. - Wsiadłem do auta i ruszylem z piskiem opon.

* Oczami Nathalie *

Zawiozłam synka do przedszkola i wróciłam do domu, po drodze zahaczając o supermarket. Weszłam do domu rzucając klucze na komode i odrazu weszłam do kuchni, postawiłam siatki z zakupami na blacie i udałam się do salonu.
- Siema. - Jakiś obcy mężczyzna machna ręką na przywitanie i sączył jak podejrzewam piwo. Patrzyłam na niego pytającym wzrokiem.
Co mam zrobić? Wyciagnąć broń, czy raczej być spokojną?
- Cześć kochanie. - Niall wszedł do pomieszczenia całując mnie w policzek. - Poznałaś już mojego brata?
- Brata? - zbadałam wzrokiem mężczyzne siedzącego na kanapie.
- Tak, zdążyliśmy się poznać. - Powiedzialam z ironią i wyszłam do kuchni rozpakować zakupy.
Całe popołudnie spędziłam na sprzątaniu domu i codziennych czynnościach.
Mój mąż przegadał kilka godzin z bratem, o czym rozmawiali? O gangach.. Greg też należy do gangu, w Londynie.
- Niall, nie musisz jechać po Emily?
- Ty po nią jedź.
- Ale..
- Żadnych ale, powiedziałem jedź! - Był pijany... Nie chciałam wywoływać kłótni.
Pojechałam po Emily i Logana.
- Dlaczego tata nie przyjechał? - Lily wsiadła na tylne siedzenie i ruszyłam w kierunku domu.
- Źle się czuje, ma gości i nie mógł wyjść.
- Ale obiecał..
- Wiem kochanie, przyjedzie następnym razem. - Po kilkunastu minutach wjechałam na podjazd.
- Wypierdalaj! - Z domu dochodziły krzyki i tłuczenie szkła.
- Poczekajcie tutaj. - Zostawiłam dzieci przy samochodzie i wbiegłam do domu. Greg celował bronią w mojego męża. Spojrzeli na mnie i uspokoili się.
- Jeszcze porozmawiamy.. - Zdenerwowany mężczyzna wyszedł potrącając mnie barkiem. Wyszłam za nim i wzięłam dzieci do domu .
- Idźcie do siebie. - Emily spojrzała smutno na Nialla i wbiegła na góre trzymajac Logana za rączke.
- Nathalie.. - Jękną.
- Co.Tu.Sie.Do.Cholery.Stało!?

środa, 9 lipca 2014

Rozdział 93 - Happy Days.


- Nathalie, błagam.
- Błagasz? Ha! Jesteś żałosny. Ene dułe... - Nacisnęłam spust. Pudło.
- Przepraszam! - Wrzasnął.
- Na przeprosiny już za późno, nie sądzisz? - Druga próba. Pudło. Trzecia, też nic.
- Nie rób tego.. - Jego głos złagodniał.
- Znikniesz z naszego życia raz na zawsze, odpuścisz sobie Logana, wyprowadzisz się z LA..
- Logan może też być moim synem.
- LOGAN NIE JEST TWOIM SYNEM! - Czwarty wystrzał, też pusty.
Nasza ślicznotka ♥
Bał się, cholernie się bał.
Płakał, jak mała dziewczynka.
- Dobrze..
- Przysięgnij.
- Przysięgam.
- Wiesz co Styles? Jesteś ciotą... Udajesz twardego, ale w środku jesteś pieprzonym mięczakiem! Wystarczy że wyceluje Ci w łeb i już miękniesz. Masz tydzień na wyprowadzkę. - Opuściłam broń i jak najszybciej wróciłam do domu.

~ * ~

- Gdzie byłaś? - Zdenerwowany Niall siedział na kanapie patrząc na zegarek. Opowiedziałam mu wszystko ze szczegółami, pokazałam mu broń. Na piątym wystrzale, był nabój.
Szkoda że nie strzeliłam.
- Jestem zmęczona. Pójde się położyć.
- Ide z Tobą. - Zaniósł mnie na góre i ułożył na łóżku, dał mi swoją koszulkę i położył się obok mnie.
- Dzieci śpią?
- Już od 40 minut. - Wtuliłam się w niego i bardzo szybko zasnęłam.
~
Obudziłam się pierwsza. Odrazu poszłam do pokoju Logana.
Uśmiechnęłam się i odetchnęłam z ulgą, gdy zobaczyłam, że spokojnie sobie śpi. Zajrzałam do Emily.
- Mama. - Wstała z podłogi i przytuliła się do mnie.
- Dlaczego nie śpisz słoneczko? - Podniosłam ją i poszłyśmy do kuchni. - Gofry?
- Taaak! - Wdrapała się na krzesło. Zrobiłam 20 gofrów i poszłam obudzić Nialla.
Weszłam do pokoju, stał owinięty w ręcznik wybierając ubrania z szafy.
- Dzień Dobry Przystojniaku. - Przytuliłam go całując delikatnie jego jeszcze mokre plecy.
Malutki Logan ♥
- Dzień Dobry Księżniczko. - Wyjął ubrania z szafy i cmoknął mnie delikatnie w czoło.
- Śniadanie na stole. - Uśmiechnął się pod nosem.
- Tak? A co dobrego zrobiłaś?
- Gofry. Radze Ci się pośpieszyć, Emily to straszny głodomorek.
- Ma to po tatusiu. - Pocałowałam go przelotnie i poszłam do Logana.
- Cześć kruszynko. - Podniosłam maluszka, gdy już miał zacząć płakać. Nakarmiałam go i zeszłam na dół. Położyłam go w łóżeczku, które stało obok kanapy i zajęłam miejsce w objęciach Nialla.
- TATA! A ja?! - Emily zrobiła smutną mine i wdrapała się na jego kolana.

* Kilka dni później *

Siedziałam z Niallem na plaży, przyglądając się Emily, która bawiła się na brzegu.
- Jesteś szczęśliwa?
- Bardzo. - Od kilku dni, byłam najszczęśliwszą kobietą na świecie. Harry, po mojej wizycie, nie odzywa się, nie pokazuje na mieście.. Nic, jakby ślad po nim przepadł.
Z Niallem, postanowiliśmy zacząć od nowa, wybaczył mi zdradę, chociaż wiem, że wciąż go to boli.
Dzisiejszy dzień, był taki spokojny. Jak dla mnie, za spokojny.
- Nie dziwi Cię to, że jest tak spokojnie?
- Nie. Uwielbiam to.
Tak bardzo się ciesze, że wszystko wróciło do normy. Mam szczęśliwą i pełną rodzine, żadnych problemów, wrogów. Bylam taka szczęśliwa!

* Cztery lata później *
- Emily! Masz już 10 lat! Chyba potrafisz samodzielnie wsadzić brudne rzeczy do kosza na pranie tak!?
- Mamo prosze Cie..
- Nie " Prosze Cie" tylko marsz do pokoju i brudne rzeczy do kosza! - Niechętnie poszła na góre.
Wiele się zmieniło przez te cztery lata.
Nie wyprowadziliśmy się z LA, cała paczka teraz tu mieszka, na jednej ulicy.
Z Harrym nie utrzymuje kontaktów, chyba że jest jakaś akcja.
W moim małżeństwie układa się jak w każdym, czyli normalnie.
Emily ma już 10 lat, Logan 4 lata. Wszystko układa się świetnie, a przynajmniej tak mogłoby się wydawać.
- Nathalie? - Zdenerwowany Niall wbiegł do salonu.
- Coś się stało?
- Ktoś kręci się wokół naszego domu.
- Niall, koszą trawniki, to normalne.
- Nie, ten ktoś jest podejrzany.. Dziwnie się zachowuje.
- Panikujesz. - Usłyszeliśmy strzał i za chwile szyba w salonie była wybita. Pobiegłam do dzieci i wszyscy znaleźliśmy się w salonie.
- Mamo co się dzieje?
- Nic skarbie. Schowaj się za mną. - Osłoniłam ją własnym ciałem i wpatrywałam się w rozbite okno i pełno szkła na ziemi. - Niall co się dzieje?
- Sam chciałbym wiedzieć. - Zmierzał w kierunku drzwi. Podbiegłam do niego i mocno go przytuliłam.
- Błagam nie idź.
- Wróce, obiecuje.. - Musnął delikatnie moje usta i już go nie było. Zawołałam dzieci do siebie i usiedliśmy na podłodze za kanapą.
- Dlaczego nasze życie, jest takie niebezpieczne?
- Wasze słoneczko, jest bardzo bezpieczne. Ani ja ani tata, nie pozwolimy aby wam się cokolwiek stało.
- Nawet kosztem waszego własnego życia?
- Jesteś taka mądra. - Cmoknęłam ją w czoło. Drzwi się otworzyły i ktoś wszedł do mieszkania. Nie był to jednak Niall.
Wysoki mężczyzna stanął rozglądając się uważnie. Przyłożyłam palec do ust karząc dzieciom zamilknąć.
- Nathalie, skarbie wiem że tu jesteś. - Poznaje ten głos. A-Ale skąd?
- Pilnuj brata. - Szepnęłam prawie niesłyszalnie i wstałam.
- Oh, nadal jesteś taka piękna.
- Kim Ty do cholery jesteś!?
- Twoim największym koszmarem. - Strzał. Bezwładne ciało mężczyzny opadło na panele brudząc je jasno-czerwoną krwią.
- Chodź. Wynosimy się stąd. - Wzięłam dzieci i wybiegliśmy z domu, wsiadając do dwóch samochodów.


Misie, bardzo was przepraszam, ale musicie dać mi czas.
6 dni temu, mój chłopak zostawił mnie, tak po prostu. 

Jestem rozjebana psychicznie i ostatnią rzeczą na jaką mam teraz ochotę to pisanie rozdziałów.
Przepraszam.

sobota, 5 lipca 2014

Rozdział 92 - Happy birthday baby.


Obudziłem się przez promienie wpadające do pokoju, przez niedokładnie zasłonięte okno. Przeczesałem włosy dłonią i zorientowałem się, że jestem sam w pokoju. Podszedłem do szafy i nałożyłem na siebie jakąś koszulkę i dresy. Zajrzałem do pokoi dzieci. Były puste.
Udałem się na parter do salonu, który również był pusty. Zrezygnowany wszedłem do kuchni.
- WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO! - Grupka ludzi wyskoczyła przede mnie wykrzykując na cały dom.
No tak. Dzisiaj są moje dwudzieste piąte urodziny.. Jestem taki stary, a taki głupi.
W tłumie znajomych rozpaczliwie szukałem wzrokiem Nath.
- Niall! - Wskoczyła mi na barana całując delikatnie mój nie ogolony policzek.
- Wystraszyłaś mnie, mówiłem Ci że nie chce żadnego przyjęcia.
- Wiem, nie mogłam się powstrzymać. Wybacz. - Zeszła ze mnie i wtuliła się w mój tors. Objąłem ją delikatnie i pocałowałem w czubek głowy. Jest taka niziutka. Moja mała kruszynka.
- Najlepszego tatuś! - Emily podbiegła do mnie z małym pudełeczkiem. - To dla Ciebie.
Kucnąłem i wziąłem od niej prezent. Otworzyłem pudełeczko i wpadłem w osłupienie. Na białej gąbeczce leżały kluczyki do auta. Spojrzałem na Nathalie.
- Na mnie nie patrz, dałam Ci dwójkę dzieci, czego chcesz jeszcze? - Zaśmiałem się.
- Chodź tatuś! - Pociągnęła mnie za rękę i wyszliśmy przed dom. Na podjeździe stało piękne czarne audi R8.
- Bez jaj. - Podszedłem powoli do auta i przejechałem po przedniej szybie.
- To auto kosztowało fortune! - Odwróciłem się i wziąłem córeczke na ręce.
- Nie mów nikomu, ale mamusia je kupiła. - Szepnęła mi do ucha a ja tylko się uśmiechnąłem. Wróciliśmy do mieszkania. W tłumie odnalazłem moją żone i przytuliłem ją od tyłu.
- Dziękuje.
- Za?
- Samochód. - Odwróciła się i złączyła nasze usta w czułym pocałunku.
- Wszystkiego najlepszego kochanie.
Cały ranek i popołudnie spędziliśmy w towarzystwie przyjaciół. Nie było wśród nich Harrego, nie jest już naszym przyjacielem, jest wrogiem. Nienawidzę go.
- Świetnie się bawiłam. Bardzo się ciesze, że między wami wszystko ok. - Cara przytuliła Nathalie i wraz z Liamem opuścili jako ostatni nasz dom. Poczekałem aż wyjadą , włączyłem alarm i zamknąłem brame kodem.
Moja piękna żona położyła dzieci spać. Mamy troche czasu dla siebie. Wróciła w pięknej krwisto czerwonej bieliźnie.
- Myślimy o tym samym. - Mruknąłem i przyciągnąłem ją do siebie.
- Bądź delikatny. - Szepnęła. Podniosłem ją, oplotła mnie nogami i pocałowała. Usiadłem na kanapie pozbywając się jej stanika. Jesu one są takie piękne.
Widząc i czując moją reakcje, zaczeła się rytmicznie na nim ruszać. W przód i w tył.
Adrenalina skoczyła, podniecenie urosło..
Zdarła ze mnie ubrania pozostawiając mnie w samych bokserkach.
- Naprawdę? Tak szybko się podniecasz? - Zaśmiała się klękając między moimi nogami. Mruknąłem zadowolony i pozwoliłem jej działać.

* Oczami Nathalie * 


Nie lubiłam tego.
Ale robiłam to dla niego, wiedziałam że sprawia mu to wielką przyjemność.
Złapałam jego męskość w prawą ręke. Miałam taką małą rączke, lub on miał takiego... Nie ważne.
Przejechałam językiem od dołu do góry. Zacisnął ręce w pięści i stłumił dźwięk rozkoszy.
- Tylko nie krzycz. Obudzisz dzieci. - Uśmiechnął się w odpowiedzi i wziął głęboki wdech.
Włożyłam go do ust, nie wchodził cały, jestem taka malutka... Że też jemu to nie przeszkadza..
- Szybciej.. - Jęknął przygryzając warge.
Przyśpieszyłam, jednak napewno nie tak, jak on chciał. Byłam do tego za drobna.
Kontynuowałam jeszcze chwile, odsunął się.
- Coś nie tak? - Spojrzałam na niego wycierając usta dłonią.
- Chodź.
- Gumka. - Jęknęłam niechętnie. Nie lubiłam robić tego z prezerwatywą.
 Sięgnął do szafki obok kanapy i precyzyjnie ją założył. Usiadłam na niego okrakiem.
Powoli opuszczałam się w dół nabijając się na niego.
Syknęłam.
- Boli?
- Troszke. - Wszedł cały. Jęknęłam cicho.
Zaczełam się powoli podnosić i opadać. Złapał mnie za biodra i przyśpieszył moje ruchy.
Tłumiłam jęki, nie mogłam obudzić dzieci.
Tak bardzo mi go brakowało, jego dotyku, bliskości..
" On nigdy nie da Ci tego, co ja dam Ci w łóżku! "  słowa Harrego zaczęły obijać się o moje myśli.
Harry może i potrafił zaspokoić kobiete ostrym seksem, jednak nigdy nie potrafił kochać się z kobietą, nie potrafił dać jej poczucia miłości i czułości podczas seksu.
Niall był w tym idealny.

~ * ~

Wzięłam szybki prysznic i zrobiłam moim trzem skarbom kolacje.
- Wybrałaś kraj?
- Nie.
- Dlaczego?
- Nie chce się stąd przeprowadzać. - Wyjęłam talerz z szafki i postawiłam go na stole.
- Nie mamy wyjścia. - Powiedział, jakby chciał uciec od problemu, jakby nie był tym Niallem, którego znałam do tej pory.
- Zabij go. Em, Przepraszam. - Nałożyłam mu jajecznice na talerz i wyszłam na balkon.
Niezauważona pobiegłam do sypialni. Ubrałam się w czarne lateksowe leginsy, czarną bluzke z dekoltem i 15 cm szpilki.
Wzięłam rewolwer Nialla i włożyłam do niego jeden nabój. Przekręciłam magazynek i schowałam broń. Wzięłam kluczyki do nowego auta Nialla i pojechałam pod dom Harrego.
Otworzyłam drzwi kluczem, którego mi do tej pory nie zabrał i po cichu weszłam na góre.
Rose musiało nie być. Zazwyczaj przesiadywała w kuchni lub salonie na dole.
Otworzyłam drzwi do ich sypialni. Leżał na łóżku paląc papierosa.
- Nathalie? - Podniósł się i staneliśmy oko w oko. - Odważna jesteś przychodząc tu po wizycie Nialla, po tym co się stało w hotelu...
Wyciągnęłam broń i wymierzyłam w jego czoło.
- Dałam Ci życie, teraz moge je odebrać. - Spoważniał. Wziął głęboki wdech i zgasił papierosa w popielniczce.
- Nie zabijesz mnie. Jesteś za słaba.
- Jest tylko jeden nabój. Pobawimy się teraz  na moich zasadach.
- Nie odważysz się.
- Żebyś się nie zdziwił.. Klękaj, już. - Słuchał się, był przerażony. To widać, w jego oczach.

wtorek, 1 lipca 2014

Rozdział 91 - Promise?


~ * ~

Siedziałem przy niej już dwie godziny czekając aż się obudzi. Obmyłem delikatnie jej rany i założyłem bandaże. Ona jest taka piękna...
- Tatuś. - Emily po cichutku weszła do pokoju.
- Co się stało?
- Nie chce być sama. Maltwie się o mamusie. - Wziąłem ją na kolana.
- Mamusi nic nie jest. Musiała tylko troche odpocząć.
- A gdzie Logan?
- Odpoczywa.
- Nie prawda! Wujek Harry go zabrał! - Klepnęła mnie leciutko rączką w ramie.
- Jesteś taka bystra, po mamusi. - Zsunęła się z moich kolan i podeszła do łóżka. Wdrapała się na nie i położyła obok Nathalie, wtulając się w nią.
Musze odzyskać mojego syna.
_________________________________________________
Do : Zayn
Umów się dziś z Harrym, w nowo otwartym klubie w centrum. Ma go nie być w domu do conajmniej 3 w nocy. Weź też Liama. Nikt ma się o tym nie dowiedzieć.
_________________________________________________

Musiałem poprosić przyjaciół o pomoc, sam nie dam rady. Harry może i nie jest silny, ale jest nieobliczalny.
_________________________________________________
Od: Zayn
Spoko. Co planujesz?
_________________________________________________

Wyjaśniłem mu wszystko krótko i zwięźle.
Miał się spotkać ze Stylesem o 23.
Za dwie godziny. Wstałem i przykryłem Lily która zasnęła.
Usiadłem w salonie i zacząłem oglądać telewizje.
Nuda, Nuda, Nuda.

* Oczami Nathalie *

Obudziłam się cała obolała. Otworzyłam oczy wpatrując się w biały sufit z jasno niebieskim żyrandolem. Przetarłam powoli opuchnięte oczy i poczułam czyjąś obecność obok mnie.
Delikatnie przekręciłam głowe i ujrzałam śpiącą Emily. Moje źrenice rozszerzyły się do granic możliwości.
- Gdzie ja jestem? - Zapytałam sama siebie i delikatnie zsunełam się z łóżka. Zachwiałam się wpadając na ściane. Obejrzałam się, mój aniołeczek śpi. Wyszłam na korytarz. 
Poznaje to miejsce. Zeszłam po cichu schodami w dół.
Jestem w domu.. Ale co ja tutaj..
- Niall? - Szepnęłam prawie niesłyszalnie. Siedział na kanapie bawiąc się telefonem. W całym salonie roznosił się zapach jego boskich perfum.
Obrócił głowe w moją strone. Oczy automatycznie mi się zaszkliły. Ruszył w moją strone. Wtuliłam się w niego jak mała dziewczynka. Pozwoliłam, żeby zawładną mna, jego cudny zapach. Staliśmy kołysząc się delikatnie.
- Mama! - Emily podbiegła przytulając się do naszych nóg. Niall jedną ręką podniósł ją do góry i we trójkę przytuliliśmy się, jak kiedyś..
Brakowało tylko...
- On go zabrał.. - Wyszeptałam przez łzy.
- Wiem kochanie. To nie jest jego syn. Jestem tego pewny. - Odstawił Lily na ziemie i pocałował mnie delikatnie. Tak bardzo mi go brakowało, wiem.. Zachowałam się jak dziwka, idiotka ale nie cofne czasu, bardzo tego żałuje.  Zrobie wszystko, żeby było jak dawniej.
- On go znowu zabierze.
- Nie zrobi tego.
- Nie znasz go...
- Nie zrobi tego, ponieważ się wyprowadzamy. Co powiesz na Włochy? Hiszpania?
- Z Hiszpanii to ja chyba uciekłam nieprawdaż?
- No tak. Włochy? Polska?
- Polska?
- Tak. Przecież mamy tam dom. Kupie nam większy, dwa razy!
- I basen! - Lily stała między nami i z uśmiechem na twarzy patrzyła raz na mnie, raz na mojego męża.
-  Kupie Ci całe wesołe miasteczko! I milion różowych misiów!- Wziął ją na ręce i obrócił się dwa razy wokół własnej osi. Był wspaniałym ojcem.
- Mama, spać. - Przetarła piąstkami oczka i wyciągnęła rączki. Podniosłam ją i zaniosłam do pokoju. Położyłam w łóżku i przeczytałam bajke. Siedziałam z nią jeszcze chwile głaskając jej rączke delikatnie. Jest taka dzielna...
- Nathalie? - Niall uchylił drzwi wpuszczając do pomieszczenia troche światła.
- Już idę, poczekaj. - Zamknął drzwi a ja przykryłam mojego aniołka. Po cichu wyszłam na korytarz.
Zeszliśmy do salonu siadając na kanapie.
- Niall, dlaczego ja żyje? - Zapytałam drżącym głosem.
- Will Cię uratował. Nath, kiedy skoczyłaś.. Ja... Poczułem, że mój świat się skończył, przestał istnieć. Poczułem taką pustke. Ból, obiecaj mi, że nigdy już tego nie zrobisz. - Z jego oczu wypłynęły słone łzy. Oczy zrobiły się przekrwione a usta rytmicznie drżały.
Usiadłam mu na kolanach, przytulając go najczulej jak mogłam.
- Obiecuje, przepraszam za wszystko.. Nie chciałam, nie pomyślałam. Jestem złą żoną, wybacz mi..
- Jesteś wspaniałą żoną, lepszej, nie mogłem sobie wymarzyć. Kocham Cie. - Złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. - Musze iść.
Oderwał się ode mnie wycierając morką od łez twarz.
- Gdzie? - Zeszłam z niego patrząc w jego niebieske tęczówki.
- Do Rose. Musze odzyskać Logana, wyjedziemy, on nas nie znajdzie, obiecuje. - Cmokną mnie w czoło i wstał. Wziął dwa rodzaje broni, kamizelke kuloodporną i skórzaną kurtkę.
- Jade z Tobą!
- Musisz zostać w domu i zająć się Emily. Musisz się wyspać, wypocząć. Dzisiaj dużo się zdarzyło, ale już będzie dobrze kochanie. Wziął kluczyki i już miał wychodzić, zatrzymałam go.
- Pocałuj mnie. Pocałuj mnie, tak jakby to miał być nasz ostatni pocałunek. - Przyciągnął mnie do siebie i złączył nasze usta w namiętnym i powolnym pocałunku. Trwało to chwile, czułam się jak w niebie.
- Niedługo wrócę.
- Obiecujesz?
- Obiecuje. - Cmoknął mnie w nos i wyszedł. Wzięłam głęboki wdech i poszłam do kuchni. Zrobiłam sobie herbatę i kanapki. Usiadłam w jadalni i z niechęcią je zjadłam.

~ * ~

Rose jest taka posłuszna, taka strachliwa kiedy nie ma przy niej Harrego... Poszło mi szybciej i łatwiej niż myślałem.
Wszedłem do salonu stawiając nosidełko z synkiem na podłodze. Rzuciłem klucze na komode i rozebrałem się do bokserek. Wrzuciłem ubrania do kosza na brudy i zaniosłem synka do pokoju. Ułożyłem go delikatnie do łóżeczka i przykryłem kocykiem. Udałem się do naszej sypialni.
Moja księżniczka już spała. I dobrze, była zmęczona.
Ułożyłem się obok niej i otulony jej słodkim zapachem zasnąłem.


Misie dostałam mega weny!
Mam mega wene jednak nie mam za dużo pomysłów. Ale zapewniam, że do końca opowiadania będzie ciekawie!

Kocham was, wiecie? I dziękuje wam, że czytacie moje wypociny i komentujecie rozdziały.
Dziękuje, że nabiliście ponad 150 tys wejść! 

JESTEŚCIE NAJLEPSI! ♥