piątek, 25 lipca 2014

Rozdział 95 - Further Problems..

Nie wiem, kiedy pojawi się następny rozdział, gdyż miałam napisany już cały 96, ale przez nieuwage usunęłam go. Jestem na wakacjach nad jeziorem i narazie nie mam czasu pisać go od nowa. :)


- Nic. - Otarł krew spływającą z jego wargi i poszedł do łazienki. Poszłam za nim, tym razem, nie dam za wygraną.
- Niall do cholery zobacz jak wygląda nasz salon! Zobacz jak wygląda Twoja twarz!
- Nic mi nie jest.
- Widze własnie... Pomyślałeś o tym, że dzieci mogły to zobaczyć?! Że mogło Ci się coś stać?
- Nie.. - Oparł się o umywalke i spuścił głowe w dół.
- Niall, nie możesz tak, co się stalo?
- Greg... On nie jest już tym samym człowiekiem co kiedyś. Jest szefem największego gangu w Londynie. Chciał, żebym przyłączył nas do niego... Powiedzialem, że to za duże ryzyko i nie poswięce siebie, przyjaciół  rodziny dla niego. Wtedy wpadł w szał..
- Kocham Cie. - przytuliłam się do jego pleców. On jest coraz słabszy, coraz gorzej sobie ze wszystkim radzi.  Poszliśmy do kuchni ,opatrzyłam jego rany i pomogłam zrobić obiad. Zjedliśmy wszyscy razem w ciszy. Panowała napięta atmosfera , nie podobalo i się to.
- A może jutro , wybierzemy sie na plaże? Albo w sobote?
- Kochanie? W sobote jest..
- Zapomniałam.. - No tak, znów nasze życie zaczyna się kręcić wokół gangu. Kolejna NIEPOTRZEBNA akcja.. Jestesmy bezpieczni, mamy pieniądze i szczesliwa rodzine, po co na ten gang!?
- To pojedziemy jutro. - Powiedział stanowczo i odłozył talerze do zmywarki.

Pomogłam Emily odrobić lekcje, Niall zajmował się w tym czasie Loganem.
- Emily, Luluś, przyszedł wujek Harry! - Nawalony Styles wparował do naszego domu, Logan odrazu do niego pobiegł i wskoczył mu na ręce.
Harry ciągle traktuje go jak swojego syna.  Nie zrobilismy testów, nie zgodziłam się na nie, chcialam, żeby Niall wierzył mnie a nie jakimś wynikom labolatoryjnym.
- Prosiłam Cię, żebyś go tak nie nazywał. - Zmierzyłam go wzrokiem.
- Musimy porozmawiac. - Liam wszedł do mieszkania z całą resztą. Rose i Sophia usiadły na kanapie w salonie a chłopcy udali sie do gabinetu.
- Chcecie coś do picia?  - Obie bez słowa kiwnęły przecząco głową.
- Jak Ty to wytrzymujesz? - Soph wstała i spojrzała przez okno na Emiły i Logana bawiących się w ogrodzie.
- Ale co takiego?
- Jak wytrzymujesz ze swiadomością, że możesz ich stracić? Że coś może im się stać?
- Nie wiem, nigdy sie nad tym nie zastanawiałam. Wiem, że nasze życie jest niebezpieczne, ale napewno nikt nie chciałby skrzywdzić dzieci.
- Jesteś taka naiwna.
- Każdemu z nas grozi niebiezpieczeństwo, nawet dzieciom.. - Wtrąciła się Rose. Westchnęłam i poszłam do ogrodu. Usiadłam na ławce i obserwowałam moje skarby.
- Nathalie? - Po jakimś czasie Liam stanął obok mnie z poważną minął.  - Musimy wyjechać.
- Co? - Spojrzałam na niego. - Dlaczego?
- Dla waszego bezpieczeństwa.
- Nigdzie się stąd nie ruszam.
- Narazisz rodzine?
- Niall nas obroni, ja też potafię się obronić.
- Nikt z nas, nie jest wystarczająco wyszkolony. Za daleko zabrnęliśmy.
- To, odkręćcie to?
- Nie da się.
- Liam, powiedziałam! Nie chce słyszeć o żadnej przeprowadzce!
- Mamo, wszystko dobrze? - Emily podeszła do nas z Loganem na rękach.
- Tak. - We czwórkę weszliśmy do zatłoczonego salonu.
- Zamówimy pizze? - Soph popatrzyła z nadzieją na Liama, który pokiwał twierdząco głową.
- Dzisiejszą noc, spędzimy tutaj, a potem coś się wymyśli. - Zayn odpalił papierosa i rozsiadł się na kanapie.
- Jeśli nie chcesz zarobić w psyk, lepiej wyjdź z tym papierochem do ogrodu. - Warknęłam. Leniwie wstal i z popielniczką usiadł na ławce.
Tak minął nam cały wieczór. Wkurwiałam się na chłopaków co chwile krzycząc. O 22 padłam na łożko zmęczona.
- Kochanie?  - Nialler przyblżył się do mnie i delikatnie mnie pocałował.
- Tak?  - Złączył nasze usta w namiętnym pocałunku zjeżdżając reką na moją bielizne. - Nie dzisiaj, prosze.
- Ale ja chce.
- Ale ja nie.
- Co mnie to obchodzi? - Położył sie na mnie.
- Niall! Piłeś, nie będe sie z Toba kochać jak jesteś pijany.
- To się ze mną ruchaj. - Przyssał sie do mojej szyji robiąc mi kilka mocnych malinek.
- Rucha, to się dziwka! - Zepchnęłam go i wyszłam z pokoju. Zeszłam do kuchni i nalałam sobie soku. Za chwile przyszedł i przytulił mnie od tyłu.
- Przepraszam. - Delikatnie ucałował moją szyję.
- Mhm. - Mruknęłam, dopiłam sok do końca i wróciliśmy do sypialni.

~ * ~

- Mamo! Mamo wstawaj! - Krzyk Emily odrazu wyrwał mnie ze snu. Stała przede mną w swojej białej pizamie. Chwila... Coś tu nie...
- EMILY!? - Krzyknęłam, kiedy zdałam sobie sprawe, ze moja córka stoi w mojej sypialni cała we krwi. Spojrzałam na łożko, byłam sama. - Co sie stało?!
- Nie wiem, tata, on..
- On, co?
- Leży w salonie, we krwi, nie rusza sie... Mamo..
- Gdzie Logan?
- Śpi.
- Plinuj go. - Wyciagnęłam bron z szafki obok łóżka, przeładowałam i zeszłam na dół. Nikogo nie było, dom był pusty.
Podbiegłam do mojego męża, cholera.
- Liam!? Gdzie wy do cholery jesteście! Niall dostal. Skąd mam wiedzieć?! Niedaleko serca, zabieram go do szpitala i chuj mnie obchodzi co powiecie! - Zadzwoniłam po karetke która natychmiast się zjawiła, wynieśli go na noszach i odjechali na sygnale. Zadzwoniłam do teściowej, czy moglaby się zając dziećmi. Niechętnie ale się zgodziła. Posprzątałam szybko mieszkanie i ubrałam dzieci.
- Nathalie?
- Mamo? - Zmierzyła mnie wzrokiem i spojrzała na dzieci uśmiechając się. Nie lubie jej... Ubrałam się i odrazu pojechałam do szpitala.

* Kilka godzin później *

Siedze tu już 4 godzine i nikt mi nic nie mówi! To zaczyna być denerwujące.
- Pani Nathalie Horan? - Młoda kobieta ok czterdziestki w białym kitlu podeszła do mnie z szerokim uśmiechem. Wstałam i delikatnie podałam jej dłoń. - Pani mąż, miał wiele szczęścia, został dosłownie draśnięty. Kula nie uszkodziła mu zadnych narządów wewnętrznych i została już usunięta chirurgicznie.
- Moge się z nim zobaczyć?
- Oczywiście. - Uśmiechnęła się pormiennie i zaprowadziła mnie do sali. Leżał w bezruchu wpatrując się w sufit. - Panie Horan, ma pan gościa.
Spojrzał w moją strone, podsunął się wyżej na szpitalnym łóżku i poklepał mniejsce obok siebie usmiechając się w podziękowaniu do kobiety obok mnie.
- Jak się czujesz? - Delikatnie usiadłam obok niego, chwycił moją małą dłoń i splótł nasze palce między siebie.
- Dobrze, bywało gorzej. - Uśmiechnął się pod nosem.
- Więc... Co się stało? -Zapytałam spokojnie, mimo ze bałam się odpowiedzi. Miałam przeczucie, że zdarzy się coś okropnego...

12 komentarzy:

  1. Jeju cudo *.* 1 <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudeńko!!!
    Z resztą jak zawsze
    Czekam na nexta
    <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak dajesz rozdział napakowany akcją to za dedyk się nie obrażę ;D rozdzialik super,widzę że żyjesz dalej i dostałaś napływ weny,to dobrze c;
    Czekam na szybki next
    Pozdrawiam R.O.A.H.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział <3 Nexxt

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow *o* Dalej masz zamiar skonczyc na 100 rozdziale?

    OdpowiedzUsuń
  6. Kurcze o co chodzi ?!
    Ja ale się zaczelo dziac xd
    Do nastepnego
    Rozdzial do konca trzyma w napieciu xd

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeju! Jak ona przyszła w zakrwawionej koszulce to pierwsze co mi przyszło na myśl to to, że jej to się śni! A jednak się myliłam! ;c niech będzie wszystko ok :(

    OdpowiedzUsuń