- O czym Ty mówisz?
- Zayn i Perrie musieli wyjechać.
- A co z dziećmi!? - Zaczynam panikować. Cholera.
- Są z nimi. Ktoś w LA, się na nas czai. Greg mnie dzisiaj ostrzegł. Powiedział, ze najlepiej będzie jak wrócimy jak najszybciej.
- Ale... Jesteśmy tu dopiero drugi dzień.
- Wiem. Dlatego sprowadzimy ich tutaj. Zostaniemy tydzien. Jak będzie trzeba to dwa albo i więcej. Przeczekamy.
- Od kiedy masz podejscie "przeczekamy"? - Wjechalśmy na najwyższe pietro i udaliśmy się do pokoju. Odrazu zadzwonił do Mailka, rozmawiał z nim ok 30 minut.
- Są już w samolocie.
- Skad wiedzieli?
- Wpadł na ten sam pomysł co ja. Przylecą ok piątej lub szóstej nad ranem. Pójdę zarezerwować dla nich pokój,a Ty śpij.
- Nie zasne bez Ciebie.
- Śpij.- Pocałował mnie przelotnie w usta i wyszedł. Kurwa, nie tak miał wyglądać nasz wyjazd.
Nie chodzi o to, że dzieci przyjeżdżają, ale o to, ze on zachowuje się... Dziwnie. Szuka każdej wymówki żeby tylko wyjść. Miało być romantycznie, ale kurwa nie jest.
Poszłam pod prysznic, zjadłam jabłko i przebrałam się do spania. Ułozyłam sie wygodnie i czekalam. Po dłuższym czasie przyszedł.
- Gdzie byłeś?
- Rezerwowałem dla nich pokój.
- Ponad 40 minut?
- Byłem w barze. Wypiłem piwo. Chcialem dać Ci czas na zaśniecie.
- Dlaczego nie chcesz zasypiać ze mną?
- Bo mam cholerną ochote Cie zerżnąć, a za każdym razem, kiedy chce Cie zachęcić słysze " nie dzis "
- A co, jeśli ja teraz mam ochote? - Podszedł do mnie szybkim krokiem i podniósł z łóżka. Przywarł mnie do sciany i zaczął namietnie calować. Zjechał ręką między moje nogi.
Cholera, zapowiada się ciekawa noc...
~ * ~
Obudziła mnie rozmowa Nialla i Zayna.
- Kurwa, dlaczego uciekliście? Dlaczego sie poddaliście?
- Niall, do jasnej cholery, zrozum! Mamy pod opieką dzieci.. Nie mogłem narazić ich życia.
- Mogłeś zostawić je u Harrego.
- Przeginasz stary..
- Wiesz, ze oni moga zą wami przylecieć!?
- Nie przylecą. Liam, Louis i Harry się tym zajmą..
- A Ty nie mogłeś?
- Jestem odpowiedzialnym wujkiem. Nię mogłem narazić dwójki niewinnych dzieci, na śmierć. - Wyszedł trzaskając drzwiami. Podskoczyłam do góry i usiadłam niechętnie na łózku.
- Słyszałaś? - Kiwnęłam głową.
- Gdzie dzieci?
- Z Pezz na basenię.
- A która godzina?
- Jedenasta piętnaście. - Wstałam bez słowa i poszlam się ubrac. Krótkie spodenki i bluzka, na luzie. Minęłam go w korytarzu i pobiegłam na basen. Stęskniłam się za nimi.
- Emily! - Krzyknęłam gdy tylko ją zobaczyłam.
- Mama! - Podbiegła do mnie i mocno sie przytuliła.
Calutkie popołudnie spędziłam z dziećmi na basenie. Obiad i znowu basen. Nie odzywałam się do Nialla. Kara musi być.
- Zachowujesz się dziecinnie. - Perrie podeszla do nas z drinkiem w ręku.
- Niby czemu?
- To że sie do niego nie odzywasz, nie robi żadnego wazenia.
- A co mam robić?
- Najlepiej daj mu w ryj. - Wtrącił się Zayn podnoszac Logana.
- Nie mam powodów. Rozumiem to, ze gang to dla niego wszystko.
- Wszystkim, to powinna być rodzina.
- No i jest najwazniejsza. - Smutny głos Horana, przerwał nasza rozmowe. - Ja, tylko chciałby się pozbyć problemow.
Przytuliłam go. Doskonale go rozumiem, wszyscy chcielbyśmy pozbyć się tych problemów.
* Tydzień Później *
Dzień Powrotu do LA
Romantyczny wyjazd we dwojga zamienił się w koszmar z przyjaciółmi. Codziennie chodziliśmy do tej restauracji z Sierrą i Gregiem. Przyznam, ze to miły chłopak. Wakacje z dwójką dzieci, nie są takie bajeczne. Ale ciesze się, że są tutaj z nami. Nie wybaczyłabym sobie, gdyby coś im sie stało.
- Wszystko spakowane?
- Tak.
- A dzieci są?
- Tak! - Emily krzykneła z łazienki.
- No, to jedziemy? - Zniecierpliwiony Zayn stał patrząc na zegarek.
- Idziemy. - Wzięłam Logana na ręce i zjechaliśmy windą do lobby. Oddałam klucze przystojnemu mężczyźnie z recepcji i wsadzilam synka do fotelika. Chłopaki zapakowali walizki do dwóch samochodów i ruszyliśmy.
Szybko dotarliśmy na lotnisko. Samolot ojca Nialla, już na nas czekał. Bezpiecznie i spokojnie do niego wsiedliśmy. Wsiadałam jako ostatnia, już prawie weszłam gdy ktoś pociągnął mnie za ręke.
- Nathalie.
- Greg. - Wzięłam głęboki wdech i odwrociłam się do męzczyzny.
- Nie chciałem, żeby to tak wyszlo. Nie chce być waszym wrogiem.
- To daj nam spokój.
- Nath, prosze. Straciłem kontakt z bratem na tyle lat. Chce odnowić nasze relacje. Moge wam udowodnić..
- Nic nie musisz. Po prostu daj nam spokoj.
- Dobrze. Jeśli tego chcesz. Wysłałem pięć dni temu ochrone pod wasz dom. Około ośmiu ludzi pilnuje waszych domów. - Usmiechnełam sie zaskoczona i przytuliłam go w podziekowaniu.
- Kochanie, wszystko ok?
- Tak, lećmy już. - Uśmiechnełam się ostatni raz do brata mojego meza i wsiadłam do samolotu. Szybki wjazd na pasy startowe i odlot.
- Czego on chciał?
- Wysłał ośmiu ludzi jako ochrone. Pilnują naszych domow.
- To nie jest normalne.. - Zayn odpiał pasy i podszedł do barku.
- Czemu? Chciał być miły.
- Facet z gangu w Londynie ma być miły?
- Jesteśmy jego rodziną.
- Wy jesteście.
- Mniejsza o to. Ostrzegł nas. Może nie jest taki zły? Trzeba dawac ludziom drugą szanse.- Podałam samochodzik Loganowi i wzięłam zimną wode z baru.
- Jestes taka naiwna.. - Horan usiadł na fotelu patrząc przez okno.
- Słucham? Jestem naiwna bo co? Bo daje ludziom drugą szanse? Bo im wybaczam?
- Dokładnie. - Nawet na mnie nie patrzył.
- Jestem naiwna bo Ci wybaczyłam, niejednokrotnie.. Miło, ze w końcu to przyznałes. - Rzuciłam butelke z wodą i zamknęłam się w łazience.
Dlaczego on taki jest? Ilekroć zostajemy sami, jest idealny. Czuły, romantyczny i miły, a kiedy tylko jesteśmy z przyjaciółmi zamienia sie w chama. Nie tak miał wyglądać nasz wyjazd.
- Skarbie? - Zapukał delikatnie i chwycił za klamke. Zamknęłam, ups. - Prosze, otwórz. Nie chciałem.
- Zawsze tak mówisz, a potem robisz to samo.
- Przepraszam.
- Te słowa z Twoich ust już nic nie znaczą. Ale wybacze Ci, zawszę Ci wybaczam. - Otworzyłam drzwi i poszłam do dzieci. Logan spał a Emily słuchała muzyki.
Ułozyłam sie wygodnie na siedzeniu i odrazu zasnęłam.
|
EMILY ♥ |
- Mamo? - Delikatna rączka Emily głaskała mnie po glowie. - Dolecieliśmy.
Otworzyłam oczy i leniwie się przeciągnęłam. Odpięłam pas i wysiadłam.
Piękna
tu pogoda. Wzięłam synka na ręce i udaliśmy się do wyjścia z lotniska. Jego pracownicy, już pakowali nasze walizki do limuzyny. Spojrzałam na Nialla i mimowolnie sie do niego uśmiechnęłam. Jestem na niego zła, ale nie potrafie tego pokazać. Dojechaliśmy do domu dość szybko.
Mój mąż otworzył brame wpisując odpowiedni kod. Weszłam do domu jako pierwsza. Był piękny, czysty, jakby niedawno ktoś w nim sprzątał.
Usiadłam na kanapie i wziełam głęboki wdech. Tak cudownie u pachnie.
- Ma-ma
- Słucham skarbie? - Wzięłam mojego małego synka na kolana i cmoknęłam delikatnie w czółko.
- Tatuś Cie woła. - Zsunął się z moich kolan i pobiegł do ogrodu. Poszłam za nim.
- Kocham Cie. - Podszedł do mnie i wręczył mi wielki bukiet róż.
- Ja też Cię kocham. - Pocalowałam go delikatnie, co mój synek skomentował uroczym "Bleh".
- Dziś jest nasza kolejna rocznica. - Uśmiechnął sie delikatnie rumieniąc.
- Kolejna? Nie masz pojęca która prawda?
- Szczesliwi czasu nie licza. - Pocalował mnie długo i namiętnie. Kocham go.
Wieczór spędziliśmy w romantyczniej atmosferze, oczywiście z dziećmi.
Uwielbiam, kocham ich.
Jedlismy właśnie kolajce. Naleśniki z dżemem i syropem czekoladowym. Czułam sie tak cudownie.
- Mamo, a Summer będzie mogła przyjśc do mnie na noc?
- Pytaj taty. - Wzięłam ostatniego kęsa i włożyłam talerz do zlewu.
- Tato?
- Niech będzie. Ale grzecznie!
- Pojedziesz ze mną? - Błagalnym wzrokiem spojrzał na mnie.
|
LOGAN |
- Zapomnij. Ja musze rozpakować walizki. Jedź. - Posprzątałam ze stołu i dalam Loganowi lizaka. Westchnął i wyszli.
- Pomożesz mamie?
- Taak! - Zaklaskał w rączki i poszliśmy na góre. Pietnaście minut po wyjściu Emily zadzwoniła. Jada do Mac'Donalda. Poprosiłam ich, zeby coś nam przywieźli i wzięłam sie za rozpakowywanie. Nie było ich jeszcze godzine. Wraz z Loganem rozpakowaliśmy wszystkie torby, wiekszość rzeczy poszła do prania.
Przyjechali o 20:40
- Dzień Dobry. - Zeszłam na dół.
Summer przywitała mnie ciepłym uśmiechem.
- Dobry wieczór. - Zaśmiała się i pobiegła z Lily na góre.
- Nigdy więcej. - Mój mąż, padł jak kłoda na kanape głośno wzdychając. Usiadłam mu na pasie i delikatnie masowałam plecy. Mruczał z przyjemności. Pocałowałam delikatnie jego szyje i zeszłam. Jęknął niezadowolony.
- Dzieci nie śpią.
- A masz ochote? - Zerwał się jak na zawołanie i już stał przede mną.
- Niall, dzieci. - Jęknełam kiedy zaczał całowac moją szyje.
- Chodź. - Zaciągnął mnie do łazienki. Pchnął delikatnie na ściane, podszedł i złaczył nasze usta w bardzo namiętnym pocałunku. Rozszerzył mi delikatnie nogi i przejechał po niej reka.
- Tylko nie krzycz. - Szepnął prawie niesłyszalnie. Kiwnęlam głową i wzięłam głeboki wdech. Zsunąl ze mnie spodnie. Dotknął jej.
Przeszły mnie ciarki. Tak dawno się nie kochaliśmy.
Wziął mnie delikatnie na ręce i ułozył na kafelkach, zrzucił ze mnie ubrania i zabrał się do roboty.
Nie sądziłam że po tak długim czasie , tak szybko sie podnieci. Wszedł we mnie szybko i mocno. Zasłoniłam usta ręką.
Poruszał się powoli, ale mocno.
- Masz, gryź. - Podał mi ręcznik. Coś w stuli knebla? Super pomysł Horan.. Świetny.
Wsadziłam go do ust i starałam się ograniczyć jęki.
Był coraz szybszy i agresywny, cholernie mi sie to podobało.
Po kilku dłuższych i spokojnych minutach oboje szczytowaliśmy.
Zmęczony usiadł obok mnie i cmoknął delikatnie w czoło.
- Kocham Cie żona, wiesz?
- Ja też Cię kocham. - Uśmiechnęłam się do niego nakładając spodnie. - Pójde do dziewczynek, zobacze czy wszystko z nimi okej.
Poszłam na góre i delikatnie uchyliłam drzwi.
- Potrzebujecie czegoś?
- Kanapek i kakao! - Oderwały się od skakania po łóżku i spokojnie usiadły.
- Zaraz będzie. - Uśmiechnęłam się i poszłam na dół.
Zrobiłam to o co prosiły i z pomocą Nialla zaniosłam kolacje na góre.
- Zjedzcie i połóżcie sie już spać. - Powiedział i poszedł do naszej sypialni. Cmoknęłam Lily w policzek i poszłam do męża.
- Kochanie? - Zajrzałam do łazienki.
- Słucham?
- Chce jeszcze raz. - Pociagnął mnie za ręke do łóżka, ta noc będzie bardzo dłuuuga.